Zasada pierwsza: w poznańskiej siedzibie biura podróży Logos Travel nie ma mowy o tak modnych w światowej turystyce Seszelach, Karaibach czy Majorce.

Jesteśmy być może dziwakami - przyznaje Marek Śliwka, właściciel i szef w jednej osobie. - Bo chociaż mamy świadomość, że to byłby świetny interes, nie sprzedajemy luksusowych wyjazdów do egzotycznych i topowych turystycznych miejsc. Chcemy być cokolwiek staroświeccy, pokazywać inny świat, zakątki naszego globu, które nie poddają się ludziom dążącym do opanowania przyrody i wygodnego życia.

Zasada druga: w biurze Marka Śliwki nie traktuje się spraw wyłącznie w kategoriach finansowych. Mówi się raczej o pełnym wyzwań przedsięwzięciu gospodarczym o charakterze służebnym. Jakkolwiek górnolotnie by tobrzmiało — nie zyski są najważniejsze zarówno dla szefa, jak i pracowników.

— To w większości młodzi i bardzo zdolni ludzie, którzy mogliby zarabiać lepiej w innej branży - nie kryje Marek Śliwka. Ale odnajdują się w tym, że pokazują Polakom to, co jest daleko i jeszcze stosunkowo mało cywilizowane. Chcą zarażać entuzjazmem, rozbudzać potrzebę poznawania innych kultur i starego świata, tak prędko odchodzącego, znacznie szybciej niż nasze o nim wyobrażenie. Na przykład wiedza o tym, jak dziś żyją mieszkańcy najdzikszych regionów Afryki czy Oceanii nie przystaje zupełnie do rzeczywistości. Potwierdzają to niemal wszyscy turyści wracający choćby z Papui Nowej Gwinei. Przeżywają spore rozczarowanie, gdy na lotnisku — zamiast: nagich Papuasów - widzą wszechobecną, niemal identyczną z zachodnią kulturę.

Zasada trzecia: w Logos Travel stosuje się swoisty marketing negatywny.

Specjalizujemy się w zniechęcaniu, szczególnie nowych klientów — przewrotnie mówi Marek Śliwka i dodaje:

— Podczas wstępnej rozmowy piętrzymy trudności, jakich może się on spodziewać, opowiadamy o nieprzewidzianych przygodach. Słowem — obiecujemy problemy. Nawet nasz katalog nie kusi feerią barw, utrzymany w sepii i szarościach co najwyżej intryguje.

Entuzjazm i ogromna pasja, z jaką Marek Śliwka odkrywa i pokazuje inne kultury, imponują. Ale nie sposób nie zadać pytania: czy mając tak niemerkantylne podejście do biznesu - przecież już w tym stwierdzeniu kryje się sprzeczność — można odnieść sukces?


Anna Olszewska, zastępca redaktora naczelnego magazynu turystycznego Rynek Podróży, nie wątpi, że Marek Śliwka znalazł miejsce, którego do tej pory nikt nie zagospodarował.

- Logos Travel proponuje klientom bardziej realną podróż do bardziej realnych światów — ocenia. - Podczas takich wypraw nie wszystko da się przewidzieć, ale dla coraz większej grupy wyrobionych wędrowców stanowi to dodatkową atrakcję.

Wartą, dodajmy, swojej ceny, dlatego że wyjazdy z poznańskim Logos Travel w odlegle zakątki świata do tanich nie należą. Lecz w ofercie znajdziemy niemal wszystko: od eskapad do Kamerunu zaczynając, przez wędrówki po Bhutanie, Nepalu i Tybecie, wyjazdy do Indochin, na wyprawach na Islandię czy Antarktydę kończąc. O trzech trasach dookoła globu nie wspominając… Tak niewielkie biuro podróży jako pierwsze w kraju daje możliwość odwiedzenia siedmiu kontynentów.

Wszystkie proponowane trasy zostały przygotowane, wręcz przedeptane przez Marka Śliwkę, który swoje wędrowanie nie po świecie rozpoczął jeszcze za studenckich czasów (należy do jednego z pierwszych roczników, który ukończył turystykę na poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego). Jako pilot wycieczek zagranicznych współpracował z biurem podróży Almatur.

-Często jeździłem na przeróżne wyprawy - wspomina Marek Śliwka. - To była naprawdę bardzo dobra szkoła.

Na tyle dobra, że kiedy w 1995 r. uległ likwidacji poznański oddział biura nauczycielskiego Logostour, postanowił założyć wraz z kolegą własną firmę turystyczną. Już po upływie miesiąca musieli zatrudnić pierwszego pracownika. Zdobyli zaufanie potencjalnych klientów, gdy rozwiesili gazetki z fotografiami z odbytych podróży po różnych ciekawych krajach.

  

— Niektórzy komentowali: o popatrzcie, narcyz Marek Śliwka — opowiada szef Logos Travel. Ale te zdjęcia działały mocno na wyobraźnię i tak naprawdę to właśnie one zdecydowały o naszym sukcesie. Bo skoro my już tam byliśmy i sprawdziliśmy wszystko na własnej skórze, to znaczy, że nie eksperymentujemy na klientach. Również dajemy gwarancję, że nie zostawimy ich w trudnych sytuacjach. Zresztą do dzisiaj, kiedy jakaś grupa ma gdzieś na trasie kłopoty, wówczas w firmie nie gasną światła i nie milknie telefon.

Sam szef często „akcją ratunkową” kieruje z poznańskiego biura. Spędza w nim po czternaście godzin i żartuje, że gdyby nie żona, siedziałby tam jeszcze dłużej. Pracownicy przyznają, że jest bardzo wymagający i niejednokrotnie przypomina, że to co robią, jest niczym służba. Jednocześnie umie ich zaangażowanie docenić.

— Z Logos Travel współpracuję od kilku lat — mówi Ewa Bąkowska, która pilotuje grupy turystów podczas wypraw do Iranu. — Choć z branżą turystyczną jestem związana od ponad dwudziestu lat, nigdy wcześniej nie czułam się doceniana. Marek umie korzystać z wiedzy i doświadczenia kogoś, kogo zatrudnia, potrafi też pochwalić się na zewnątrz swoimi pracownikami.

I umie zarażać swoją pasją.

- Stanisław Jerzy Lec zauważył kiedyś: jest tyle światów, ile się we łbie zmieści - dodaje Olgierd Budrewicz, znany podróżnik, dziennikarz i pisarz.

— Marek Śliwka musi mieć bardzo pojemną głowę, bo sam tych światów odwiedził mnóstwo. Ą potem zaczął nimi „infekować” ludzi. Śliwki zaś -okazało się - przyjmują się i na piaskach Sahary, i w lodach Antarktydy.

 

Jednym z tych, który połknął tego bakcyla, jest Jacek Jeske, przedsiębiorca z Poznania. Z Markiem Śliwką był już na wszystkich kontynentach.

— Jeździliśmy na rekonesans, a dopiero potem zabieraliśmy w sprawdzone miejsce ludzi — wspomina Jacek Jeske. — Dla mnie to najwspanialszy sposób podróżowania. Nigdy nie wiadomo do końca, co człowieka spotka, a Marek zawsze się sprawdzał podczas tych eskapad. Poza tym świetny z niego kompan, umie wszystko trzymać w karbach, w ekstremalnych sytuacjach zawsze rozładuje napiętą atmosferę.

Obecnie rzadko jest ku temu okazja, gdyż szef Logos Travel pracuje głównie w biurze. Tylko dwa, trzy razy w roku - by, jak mówi, nie zardzewieć — pilotuje wycieczki, oraz co roku rusza na wyprawę odkrywczą, żeby mógł swoim najwierniejszym klientom zaproponować coś nowego i atrakcyjnego.

— A na mojej mapie świata są jeszcze białe plamy, niczym wyrzuty sumienia - wyznaje. — Nie byłem przecież w Kongo, Angoli, Somalii…

 

Nisza,  która rośnie

W pierwszym roku swej działalności

(1995 r.) biuro Logos Travel wysłało

w podróż 500 turystów, a już ponad

5tys.- 12 lat później. Zatrudnia dziś

67 osób, jego obroty w 2007 r. sięgnęły 19,6 mln zł (były o 194 proc. większe niż rok wcześniej)

 

Katarzyna Skorska

 

ZAMÓW NEWSLETTER