Do Nowej Zelandii podróżuje się, bykontentować się urodą krajobrazu, powabem łagodnych wzgórz i majestatycznych masywów, z których z wolna spływają bezgłośne potoki, zatrważająco czyste, w kolorze chabru lub amarantu. Potoki zrazu leniwie z czasem nabierają rozpędu i płyną całkiem wartko przez ukwiecone łąki z milionami pszczół, trzmieli, motyli, zasysając po drodze świeży zapach traw i setek ziół, aby ponieść go hen, daleko - ku siedzibom ludzkim.
Cała Nowa Zelandia jest jedną wielką łąką. Widać to jadąc jakąkolwiek drogą- zieleń przybiera najrozmaitsze odcienie od intensywnie jaskrawo wiosenne aż po zgaszone pastele lata. Całość uzupełnia ciemna, niemal czarna barwa iglastych borów. Co jakiś czas na pierwszym planie pojawiają się wielokolorowe dywany kwiatów. Wszystko to w połączeniu z nieprzeliczonymi stadami owiec i sielskością krajobrazu sprawia, że rodzi się mimowolnie pytanie o granicę miedzy naturalnym pięknem, a kiczem. Dlatego też, do kraju tego, gdzieś na końcu świata, przybywa coraz więcej turystów szukających uciechy dla oczu i ukojenia dla duszy