Szalony koń i okowita

Inny pomysł to turystyka przygodowa, aktywna. Wycieczki na koniec świata dla koneserów organizuje np. poznańskie biuro Logos Travel. Jego właściciel Marek Śliwka woli nazwę „wyprawy”. W imponującej ofercie, oprócz banalnej podróży dookoła świata i na wszystkie 7 kontynentów, znajduje się m.in. zwiedzenie całego Bhutanu czy nepalskiego księstewka Mustang. – Niewiele grup turystycznych dostaje tam pozwolenie na wejście – mówi Marek Śliwka. Swych klientów – rocznie to kilka tysięcy osób – określa jako ludzi ponadprzeciętnie rozgarniętych krajoznawczo, zbliżonych do kręgów intelektualnych, którzy wolą być, niż mieć. Ale przy okazji muszą to być osoby zamożne, bo taka wycieczka potrafi kosztować 30 tys. zł.

Choć takie wyprawy reklamuje się dla ludzi „zagubionych w konsumpcji, aby mogli się odnaleźć w podróży”, to w programie elitarnych wycieczek znajdujemy również popularne atrakcje. Przykłady? USA – 2 tyg. Wokół Gór Skalistych (10 tys. zł): wizyta w Forcie Robinson – miejscu tragicznej śmierci wielkiego wodza Siuksów Szalonego Konia, nocleg w Deadwood w autentycznej osadzie z Dzikiego Zachodu, park Yellowstone – przy odrobinie szczęścia można nawet natknąć się na misia Yogi. Nepal dla koneserów: „marsz w idyllicznej scenerii w kierunku obozowiska. Przybycie na miejsce w czasie kiedy słońce – olbrzymia czerwona kula – zaczyna wyczarowywać osobliwe refleksy na niebotycznych wierzchołkach, chowając się za horyzont. Od rana czas wolny na zakupy pamiątek lub filozoficzne rozmyślanie w cieniu himalajskich szczytów”. Syberia – Bajkał: „czas na bratanie się z miejscowymi przy okowicie”. Wygląda na to, że MacCannel miał rację. Nawet jeśli elitarny turysta nie poszukuje morza, piasku i słońca, to zawsze pozostaje kolekcjonerem wrażeń i autentycznych emocji. Nawet jeśli ten autentyzm jest preparowany.

Choć sezon turystyczny dopiero się rozpoczął, na forach internetowych już pojawiły się pierwsze narzekania na niesolidnych touroperatorów. W połowie czerwca Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ogłosił wyniki kontroli, z której wynika, że aż 96 proc. biur podróży stosuje w swych umowach klauzule niekorzystne dla klientów (m.in. ograniczające możliwość złożenia reklamacji, dające biuru prawo do zmiany ceny lub programu). Z kolei w branży mówi się, że co dziesiąty turysta jeszcze przed wyjazdem jest już święcie przekonany, że na coś złoży skargę. Potem szuka tylko haka. Ale z przedstawionego powyżej rachunku ekonomicznego wynika, że nie jest to branża, w której lekko jest robić interesy. Łatwiej korzystać z wyjazdów, niż je organizować.

Piotr Stasiak

ZAMÓW NEWSLETTER