peru

17 sierpnia środa. Dzień pierwszy.

Lot 13 godzin z Amsterdamu do Limy. Spoglądam przez okno samolotu nad Limą i już wiem, że chcę coś napisać i podzielić się przeżyciami. Mam jednak świadomość, że tak wielkie bogactwo kultury inkaskiej będzie trudno spakować do krótkiego reportażu. Wznieśmy się zatem wysoko w górę jak ten kondor pozostawiając tam na dole stare doktryny głównego nurtu historii. Jak zatem oddzielić naukę od mitów? Oto moje zadanie wiem, że trudne, wiem, że nie będzie mi łatwo walczyć z utartymi wersjami historii oficjalnej. Większość opowiadań i przekazów, które będą wplatane w moją myśl przewodnią, będą dotyczyły starej, ledwo co zapamiętanej epoki potopu. Ktoś zapyta potop i Ameryka Południowa? Podania, przekazy ustne, mitologie, skądkolwiek się wywodzą a wywodzą ze wszystkich kontynentów, wspominają o potopie i wszystkie podobnie opisują te wydarzenia. Obecne badania naukowe dotyczące tego tematu opierają się na archiwach pochodzących z ponad 60-ciu takich przekazów pisemnych, w tym również z Ameryki Południowej.

18 sierpnia czwartek. Dzień drugi.

Zwiedzanie Limy. Mamy świetną przewodniczkę Panią Zosię. Pani Zosia potem po prostu Zosia, okazała się jak myślę najlepszym przewodnikiem z jakim do tej pory miałem okazję podróżować. Jej opowieści o Inkach i o kulturze Peru, znacznie poszerzyły klasyczny pogląd na ten temat. Opowiadania Zosi na temat zabytków i interpretacja historii, dotyczącej tajemniczych budowli, niejednokrotnie przekraczały utarte ścieżki. Energiczna osobowość! Zosia podczas naszego pobytu związała emocjonalnie w swych przeżyciach całą 24-ro osobową grupę, pokazując, że jest wspaniałą organizatorką wszystkiego. Na początek parę krótkich i ogólnych informacji. Pachamama jako matka Ziemia albo inkaska bogini, to słynne credo Inków. Kolejna maksyma brzmi; "Ludność inkaska utożsamia się z prawem niesymetrycznej wzajemności. Pomogę Ci dziś, a ty mnie kiedyś też pomożesz". Alpamayo to słynny szczyt w Peru. W 1535 Franciszek Pizarro, hiszpański konkwistador i namiestnik -ten co podbił wodza Inków Atahualpa, założył miasto Limę. Przed Inkami, około 5000 lat temu na tych terenach istniał mało znany lud. Inkowie panowali dopiero od wieku XII do XVI wieku jako wielkie królestwo Cuzco. Ich terytoria poza Peru i Boliwią obejmowały także Ekwador, Chile, Kolumbię i nawet Argentynę. Ich Bóg Wirakocza, który ponoć wyszedł z piany morskiej, interpretowany jest jako "ten co daje energię". Zwiedzamy muzeum Larco.

https://photos.app.goo.gl/bJjYQjbgakbKcdij9

Krótka chronologia.

Epoka zlodowacenia /ta nasza/ rozpoczęła się 60 tysięcy lat temu a jej kulminacja przypada na 15 tys. lat p.n.e. Istniejące w tym czasie dwa gatunki człowieka homo-neandertalczyk i homo -sapiens, dzieliły swoje terytoria aż do 35 tys. lat temu. Różnice między nimi były tak niewielkie, że istnieją podejrzenia na krzyżowanie się tych gatunków. Taki właśnie pogląd dotyczący powstania człowieka, reprezentują naukowcy z głównego, oficjalnego nurtu historii. Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że czekające na mnie artefakty prekolumbijskie nie mogą zostać należycie wytłumaczone, bazując tylko na oficjalnym nurcie nauki. Jednakże, wyśmienita książka "Zakazana archeologia", ciesząca się dobrymi recenzjami wybitnych naukowców, napisana przez Michaela Cremo i Richarda Thompsona, należy do innego, równoległego nurtu historii, posiada wszelkie cechy literatury naukowej, lecz nie zgadza się ze wszystkimi postulatami nurtu głównego. Wiele nasuwających się podczas mojej wycieczki hipotez i refleksji, będę artykułował opierając się na tej właśnie publikacji.

19 sierpnia piątek. Dzień trzeci.

Paracas i Ica.

Rankiem dojechaliśmy autokarem do portu w Paracas. Wypłynęliśmy łodzią na Ocean Spokojny i faktycznie… był spokojny a zatem relaksując się, rozpoczęliśmy zwiedzanie parku narodowego z ptakami i fokami. Widzieliśmy też pingwiny. Z łodzi motorowej, która płynęliśmy mogliśmy zobaczyć ogromny wyrysowany za zboczu kandelabr, wysoki na 190 m. Mogła to być zdaniem Bartka graficzna latarnia morska. Starożytny statek, który zauważył znak ukazujący się pod różnym kątem, mógł ocenić zarówno odległość jak i stopień nachylenia tego geoglifu do jego rejsu. Oficjalnie ten wyryty graf datuje się jak geoglify z Nazca, lecz moim zdaniem kandelabr jest znacznie młodszy.

https://photos.app.goo.gl/ykPg52n1rSG9DbHEA

Męczącą podróż autokarem umilam sobie czytając co nieco o archeologii i paleontologii. Szczególnie interesujące i polecane przeze mnie oraz wpisujące się do celu mojej podróży są książki "Ślady palców bogów" autorstwa Grahama Hancock’a oraz "Ślady sprzed milionów lat" Michael Baigent. Mam nadzieję, że taka właśnie literatura, z tegoż nurtu, pomocna będzie w rozwiązaniu zagadki, kto i jak mógł wybudować tak wspaniałe starożytne budowle. Taka właśnie literatura naukowa, choć nie z nurtu głównego, poddaje w wątpliwość na przykład pogląd, że człowiek dotarł na kontynent Ameryki 12 tysięcy lat temu. Ślady człowieka w Nowym Świecie odkrywane są w warstwach osadowych, datujących się nie na tysiące lecz na setki tysięcy lat wcześniej. Dlatego łatwiej mi będzie interpretować niektóre dziwne artefakty i monolity skalne, jako dzieło człowieka wzniesione przez znacznie wcześniejszą cywilizację. Po drodze w regionie Ica zatrzymaliśmy się dla odpoczynku nie gdzie indziej jak w oazie. Piękna zieleń odbija się w lustrze lazurowej wody a nad palmami mogę zobaczyć jak drapieżne wydmy z piasku wypiętrzyły się na wysokość 200 m.

https://photos.app.goo.gl/ZKeQePMcP3oPGHMT6

Po odpoczynku kontynuujemy przejazd do Nazca. Autobus po pokonaniu odcinka 0,3% monotonnej trasy zwanej “Droga Panamerykańska” łączącej Alaskę z Argentyną, o łącznej długości 30 tysięcy kilometrów dociera w końcu do celu.

20 sierpnia sobota. Dzień czwarty.

Nazca i Arequipa. Jadąc autokarem widziałem przekrój geologiczny płaskowyżu Nazca w miejscu, gdzie koparki robiły drogę. Maszyny musiały wyciąć w płaskowyżu przekrój umożliwiający wjazd drogi z doliny na płaskowyż. Dzięki temu mogłem dostrzec przekrój geologiczny, który składał się z kamieni otoczaków wymieszanych z błotem, a te nakrywała ciemniejsza górna warstwa z twardego błota, wyglądająca jak szary asfalt. Cały płaskowyż to moim zdaniem lawina błotno - kamienna, która spłynęła z Andów jak lawa, pod wpływem jakiegoś kataklizmu wodnego. To efekt ogromnej powodzi. Płaskowyż jest olbrzymi, bo zajmuje powierzchnię nieregularną między 50 - 60 km na 15 km. Technika wykonania geoglifów okazuje się, że nie jest taka skomplikowana, gdyż, jak się odsłoni górną szarą masę gliniastą pokrytą kamieniami, to pojawi się jaśniejsza, biaława warstwa ziemi. Ryty mają 20 cm głębokości. Ale nie o technikę punktową tu chodzi tylko o jej rozmiar. Rysunki z Nazca, to największe dzieła sztuki zrobione kiedykolwiek przez człowieka. Problem jest w tym, że nie potrafimy obecnie logicznie wytłumaczyć, w jaki sposób artyści kontrolowali kształt obrazu, skoro nie mogli go z góry obejrzeć. Czy ewentualnie postawione przez nich wysokie słupy drewniane mogłyby pomóc nadzorującemu artyście? Zanim wsiądziemy do samolotu mamy możliwość zobaczyć geoglify z wysokiej ambony. Lot nad płaskowyżem jest wspaniałym przeżyciem. Małe akrobacje pilota są pomocne dla fotografów, gdy awionetka przechyla się raz w prawo raz w lewo. Odkryłem pewną zależność, że geoglify odwzorowujące zwierzęta są nakrywane geoglifami geometrycznymi. Czyżby wszystkie rysunki geometryczne były późniejsze od rysunków przedstawiających zwierzęta? Szacuje się, że łącznie tych rysunków może być około 1500. Doczytałem, że pod płaskowyżem są wykopane sztolnie, które odprowadzają wodę spływającą z gór Andów. Natomiast na powierzchnię płaskowyżu spada rocznie tylko centymetr deszczu, czyniąc obszar bardzo suchym. Dzięki temu geoglify zachowały się w doskonałym stanie. Podawany oficjalny okres, w których mogły powstać geoglify sięga jedynie na 1000 - 2300 lat lecz wstecz, lecz moim zdaniem dzieło możemy datować jako znacznie starsze, obejmujące erę po wielkim potopie, czyli 8 - 10 tys. lat temu. Pominę tu opis i wyjaśnienia, które możemy przeczytać w Internecie, zarówno zgodne z nurtem głównym jak i tym nieoficjalnym i przekaże inną, moją interpretację. Jak wspomniałem, poprzez przekrój geologiczny utwierdziłem się, że płaskowyż powstał, jako ogromna spływająca z Andów lawa błota. Okrągłe otoczaki musiały zostać zeszlifowane w masie błotno - piaskowo -slalistej. Taki postępujący “płynny beton” nie zastygał, lecz powoli zalewał żyzną dolinę. Starożytni mieszkańcy zapewne musieli mieć wystarczająco dużo czasu aby się ewakuować. Gdy wszystko zamarło, ludność pozbawiona urodzajnej ziemi zaczęła zapewne składać prośby przebłagalne do swoich bogów, obdarowując ich ofiarami w postaci rysunków.

https://photos.app.goo.gl/MaQQUVBSt6EyLw5o7

…i przystanek nad oceanem.

Wracając do oficjalnej doktryny, to: paleontolodzy odkryli największe wymieranie jeżeli chodzi o “nasze czasy” między 15 tys. a 8 tys. lat p.n.e. Tysiące gatunków z którymi człowiek dzielił swój los a co ważniejsze, że przed niektórymi skutecznie uciekał, wymarło. O mały włos, aby i homo nie podzielił podobnego losu za sprawą lodu lub powodzi. Nie pozostało to bez echa. Trauma pokoleniowa pozostała, a ukryte w naszej podświadomości wspomnienia uaktywniają się albo jako religia albo jako lżejszy do przełknięcia mit. Na pozostały nam dzień i wieczór, czeka nas nieodzowny, męczący przejazd do Arequipy, krętą drogą nad urwiskiem. To trasa zajmująca ponad 10 godzin i długa na 568 km, prowadząca wzdłuż wybrzeża nad oceanem i na dodatek są ogromne korki. Naliczyłem na każde jedno auto osobowe -20 tirów; … a nasz kierowca “na trzeciego”.

21 sierpnia niedziela. Dzień piąty.

Zwiedzanie Arequipy. Rano zobaczyłem księżyc w fazie D i na dodatek zachodzący z prawej na lewo. W Polsce w tym samym czasie księżyc jest w fazie C /cofa się/. Na półkuli południowej księżyc też się cofa, ale jego wygląd jest odwrócony. Zresztą słońce również przecina niebo z prawej na lewą. Jak komus o tym mówię, to albo jest zdziwiony, albo o tym nigdy nie pomyślał. Dziwne? Klasztor żeński. Dziewczynka mogła iść do nowicjatu od 12 lat i do końca życia pozostawała w tych murach zakonu. Widzimy na zdjęciu pralnię zakonnic, -to te ogromne kamienne niecki. . W wieku XVII zakonnice mogły mieć swoje służące, potem w XIX wieku papież zakazał zakonnicom takich wygód (ale czemu księżom nie zakazał).

https://photos.app.goo.gl/j3daReC7ee8yhHQN9

W muzeum wyrobów wełnianych z alpaki zauważyliśmy, jaki artystyczny kunszt posiadają te różne wdzianka. Bartusiowi błysnęły oczka na taki sweterek i tatuś zrobił prezencik.

https://photos.app.goo.gl/8KRQhjEZ13bmsa9x6

Pas śmierci w wyniku kataklizmu obejmował północną półkulę od Alaski po Syberię, gdzie zginęły 34

gatunki zwierząt a co ciekawe w tym 28 gatunków było przystosowanych wyłącznie do klimatu umiarkowanego. Katastrofa musiała się wydarzyć nagle z dnia na dzień, bo w żołądkach padłych ofiar można dostrzec trawy i rośliny z klimatu umiarkowanego. Pod padłymi wieloma gatunkami zwierząt, skutymi lodem zauważono zamrożone i skamieniałe drzewa z owocami. Czyli mamy potwierdzenie, że 13 tysięcy lat temu istniały dogodne warunki do życia na znacznie większym terenie półkuli północnej a potem coś poszło nie tak. Czas, aby mity i legendy dały nam konkretną wskazówkę. Wierzenia lub mity plemion x czy y, należałoby zastąpić słowem “przekaz historii” tegoż ludu.

22 sierpnia poniedziałek. Dzień szósty.

Przełęcz Colca.

Celem dzisiejszego dnia jest dotarcie do Kanionu Colca. Autokar wdrapuje się na przełęcz 4910 m. Brak aklimatyzacji dał się mocno we znaki, a ja z nogi na nogę ledwo robię 10 metrów, żeby zrobić kolejną fotkę. Dojechaliśmy zmęczeni ale urokliwy hotel z basenikami geotermalnymi i drinkami, znacznie poprawił mój nastrój.

https://photos.app.goo.gl/QU5VLGzx3tiPEWj16

Jeszcze jedno bardzo ważne spostrzeżenie. Jak wcześniej wspomniałem, kulminacja zlodowacenia wystąpiła 17 tysięcy lat temu, przez co ogromne połacie kilometrów sześciennych wypiętrzonego lodu, spowodowały obniżenie się poziomu mórz i oceanów o 120 metrów. Zatem nie należy się dziwić, że niektóre budowle mogą dostrzec tylko nurkowie pod obecną powierzchnią mórz. Lód który spokojnie formował się przez 40 tysięcy lat, nagle, zapewne w wyniku wybuchu setek groźnych wulkanów albo w wyniku uderzenia asteroidy, zaczął się topić. O tej traumie już pamięta człowiek, bo poza oczywistym zapisem biblijnym mamy wzmianki o potopie również na całym świecie. Prawdopodobnym okresem wielkiego potopu, mógł być przedział pomiędzy 10-tym a 7-tysiącleciem p.n.e. Dramaturgia tych mokrych dni odczytywana jest nie tylko w przekazach pisemnych lub ustnych lecz przede wszystkim w paleontologii. Powykręcane ciała tygrysów szablozębnych, wielbłądów, mamutów, poszarpane przez wodę i błoto, pozostały zastygłe jako nieme odciski historii i geologii. Aby tego było mało archeolodzy odkopali w wyniku tego kataklizmu, skamieniałości niesione na fali czołowej tsunami na wysokość 60 do 180 m nad obecny poziom morza i setki kilometrów wgłąb lądu, gdzie znalazły się wieloryby i kilkadziesiąt innych dużych okazów morskich. Dla jasności nie mówimy tu o odległych epokach, tylko o "naszych czasach paleolitu" i terenach lądowych, które może kilka centymetrów się podniosły lub opadły w wyniku naturalnego procesu górotwórczego. Gdy dodamy rachunek minus 120 do plus 180 m, to Noe miał się czym chwalić że przeżył. Nie tylko Noemu Bóg podpowiedział co nieco. Również w Sumerze bogowie ocalili kilku wybranych. Bóg Enki wziął pod swą opiekę Gilgamesza, o czym możemy z przyjemnością przeczytać w kronice Anunnaki. W Azji to samo i w Australii. Za kilka dni będę w Puma Punku i nie mogę się doczekać jak na własne oczy potwierdzę, że zniszczenie tych wspaniałych budowli dokonało się przez powódź. Powódź? Na 3800 metrach? Ciekawe! Ale o tym później.

23 sierpnia wtorek. Dzień siódmy.

Lot kondorów i dojazd do Titicaca. Wybieramy się na taras górski usytuowany na wysokości około 3500 m aby zobaczyć kondory. Po drodze zwiedzamy małe miasteczko Maca i widzimy na zdjęciu kościół z pękniętą fasadą po trzęsieniu ziemi w 2012 r. Dotarliśmy na parking pod Krzyż Kondora. Kondory zataczają nad nami kółeczka, jakby na coś liczyły.

https://photos.app.goo.gl/RGaZ67S1Yief484q9

Dzisiejsza dalsza trasa prowadzi do ogromnego jeziora Titicaca położonego na wysokości 3810 m, na terenie zarówno Peru jak i Boliwii. Jego majestatyczny rozmiar to 190 km na 80 km. W jeziorze odbijają się wysokie, ośnieżone Andy, oczarowując swą potęgą nie tylko oko fotografa. Dowiaduję się od przewodnika, że wokół jeziora odkrywane są osady starych pierwotnych cywilizacji, które można datować nawet na 5000 lat p.n.e. To ludy neolitu. Nieco młodsze nacje, to lud Indian Keczua i Ajmara. Poruszamy się po płaskowyżu osiągającym wysokość 4500 m, gdzie widzimy przez okno w autokarze piękną Lagunę Umayo z flamingami. Dotarcie nad Titicaca, poprzedza przyjazd do Puno, miasta zlokalizowanego na 3900 metrach nad poziomem morza.

https://photos.app.goo.gl/5Z5wPdxaNPNY5cqd9

Podzielę się legendami o Bogu Wirakoczy. Ale czy to tylko legendy i czy to bóg? W większości inkaskich przekazach znajdują się informacje, że takie wielkie kompleksy budowlane jak Sacsayhuaman i Ollantaytambo wznieśli nie oni lecz ich przodkowie. W tychże doniesieniach za każdym razem jest dodawane, że przy budowie wykorzystywana była pomoc boga Wirakoczy. Tenże “zstąpił z nieba” i podarował Indianom złoty klin, który potrafił ciąć kamień. Wirakocza pomagał także w unoszeniu wielkich bloków skalnych za sprawą “niebiańskiej muzyki”. Wzmianki o wprawianiu przedmiotów w stan lewitacji poprzez akustykę dochodzą z całego świata. W Biblii mamy słynne Jerycho zburzone przez trąby Izraelitów. W Tybecie Dalajlama jeszcze w XX wieku posiadał wiedzę na temat podnoszenia głazów za sprawą muzyki bębnów i piszczałek. (Udokumentowany przekaz historyczny szwedzkiego badacza Henriego Kjellsona). W Egipcie najstarsze dynastie faraonów wspominają o zdolnościach Ozyrysa, umożliwiających unoszenie kamieni w świątyniach. W Ameryce Północnej podobną postacią do Wirakoczy jest Quetzalcoatla wśród wierzeń Azteków lub “Pierzasty Wąż” -Kukulkan w kulturze Majów. Zbieżność tych postaci jest zaskakująca. Poza podobnymi atrybutami boskimi, wszyscy mieli białą cerę z dystyngowaną brodą. A gdyby tych “bogów” traktować po ludzku? Funkcjonowanie wśród prymitywnej ludności, ostatnich przedstawicieli starożytnej cywilizacji, którzy mogli przetrwać kataklizm wydaje się być rozsądną hipotezą. Nauczyciele ci przekazywali swym bardziej prymitywnym sąsiadom wiedzę technologiczną. Uważam, że Wirakocza lub Kukulkan, nie byli jedną osobą, tylko przedstawicielami starożytnego ludu. Mogą o tym świadczyć wzmianki historyczne, sięgające rozmiarem od Chile, Argentyny, Peru, Boliwii, Ekwadoru, Kolumbii, Meksyku aż do Ameryki Północnej. To nie jeden bóg, tylko zapomniane plemię, wysoko rozwiniętej cywilizacji, która po kataklizmie nie mogła się na nowo należycie rozwinąć. Wiedza i pozostała szczątkowa technologia, jedynie punktowo mogła wpływać na rozwój prymitywnego ludu nowożytnego Indian obu Ameryk. Po odejściu bogów (w każdej kulturze bogowie mówili Indianom, że kiedyś powrócą), dochodziło do zdegenerowania zasad moralnych. Lud, który nagle został pozbawiony pomocy agrotechnicznej, zapewne zaczął głodować. Rytuały przebłagalne nie pomagały. Dochodziło do mordów, gwałtów i innych krwawych rytuałów, wliczając w ten “czarny zdegenerowany obrzęd” nawet ofiary z dzieci.

24 sierpnia środa. Dzień ósmy.

Titicaca i przejazd do Boliwii.

Titicaca możemy tłumaczyć z języka keczua, jako szara puma albo z Ajmara, jako polująca puma. Mamy zaplanowany rejs łodzią motorową na wyspy Uros. Genetyka i uroda ludu Uros jest odmienna od pozostałych Indian. Jest ponoć najstarsza w tym regionie. Rysy twarzy bardziej przypominają Mongołów aniżeli Indian. Ich oczy są skośne, co bardzo “martwi” antropologów głównego nurtu nauki, gdyż w klasyczny sposób nie można tego wytłumaczyć. Wysiadamy z łodzi i wchodzimy na pływającą i zamieszkałą wyspę zrobioną z trzcin, grubą na 2 m. Budowa jej zajmuje jeden rok i składa się z części korzeni totory o grubości 1 m i nadbudowie trzcinowej grubości również 1 metra. Pod wyspą jest 12 m wody do dna. Średnica jednej wyspy wynosi zaledwie 30-40 m, na której żyje około 8 rodzin. Każda wyspa ma własnego wójta. Takich wysp obecnie jest około setki. Język ajmara rozpowszechniony wokół jeziora i okolic jest starszy od keczua, którego używali Inkowie.

https://photos.app.goo.gl/xXPtFMHBAmhFCq1w5

Zmierzamy do Boliwii a granicę przekraczamy na przesmyku lądowym przecinającym jezioro. W Copacabanie zatrzymujemy się na obiad a potem podziwiamy sanktuarium. Zmierzając do La Paz nadal zachwycamy się widokami odbijającej się Kordyliery andyjskiej w jeziorze Titicaca. Wieczorem przechadzamy się z Bartkiem przez zatłoczone uliczki La Paz.

https://photos.app.goo.gl/d8GmZJireQW8Dzhw5

Celem mojej wyprawy będzie dostrzeżenie najstarszych artefaktów i budowli, które przeczą zdrowemu rozsądkowi. Chcę odnaleźć ślady człowieka z epoki paleolitu i neolitu. Ale nie człowieka prymitywnego myśliwego, posługującego się krzemiennym pięściakiem lub łukiem, lecz człowieka z paleolitu, posiadającego wiedzę techniczną kamieniarską, przekraczającą obecny stan wiedzy inżynierów z XXI wieku. Domyślam się, że miejscowi przewodnicy będą przedstawiali wersję, iż te wielkie budowle w Tiahuanaco wykuli prymitywnymi narzędziami Indianie i co gorsza Indianie żyjący w naszej erze. Zajmuję się tym tematem już od wielu lat i w oparciu o dokonania naukowców, tych spoza głównego nurtu nauki, wiem, że większość dużych megalitów jest po prostu przycinana narzędziami mechanicznymi. Inkowie nie mogli posiadać takich narzędzi! Oczywiście dowody w postaci zdjęć, -dokumentujące ślady cięcia maszynowego, przedstawię w kolejnych dniach wycieczki.

25 sierpnia czwartek. Dzień dziewiąty.

La Paz.

Ze wzgórza La Paz można podziwiać piękną panoramę miasta. Piękną z oddali, z bliska miasto jest dramatycznie zatłoczone. Wznosimy się nad miastem w gondoli. Docieramy do Doliny księżycowej, której urok zawdzięczamy naturalnym osadom z gliny, uformowanej w piękne strzeliste formy.

https://photos.app.goo.gl/G4p9uzUbQNGMqUN9A

Większość naszej wycieczki upodobała sobie stare miasto a w nim uliczki zwane "targowiska czarownic". Coś w tych czarach jednak musi być, bo ja i Bartuś zostaliśmy oczarowani magią małych sklepików, kupując tu większość suwenirów. Na zdjęciu można zobaczyć zmumifikowane młode lamy, które to trzeba koniecznie spalić wraz koką, w rytuale oczyszczania lub w rytuale jakiejś innej prośby.

https://photos.app.goo.gl/ySVCg6z4eQKhJAXv8

Do zrozumienia niektórych mitów oraz dalszego interpretowania ich jako przekazów z autentycznej historii, która się kiedyś realnie mogła wydarzyć, potrzebne nam będzie zrozumienie efektu precesji. Precesja osi Ziemi, to ruch tej osi niejako w odchyleniu od ideału. Gdy bączek wiruje wokół swojej osi to widzimy, że ta oś nie jest nieruchoma, tylko spokojnie i powoli zatacza maleńkie kółeczka. Tak samo jest z Ziemią, z tym, że te kółeczka zataczają pełen obrót co 25 776 lat. Dziś oś Ziemi nakierowana jest na Gwiazdę Północną, a kilka tysięcy lat wcześniej, oś była nakierowana obok tej gwiazdy. Ponadto nachylenie osi Ziemi waha się między 22 a 24 stopnie. Dzięki tej metodzie można stwierdzić np, że dane budowle były zorientowane na daną gwiazdę albo na dany punkt, w którym wschodzi słońce w równonocy, w danej konkretnej epoce. Co 2148 lat słońce wschodzi na tle innej konstelacji znaku zodiaku. Czyli 2148 lat x 12 znaków zodiaku -daje nam pełny okres precesji 25 776 lat -o czym wiedzieli Majowie albo, co może być bardziej prawdopodobne Olmekowie i to dużo wcześniej jak Majowie. To już nie wierzenia, mity czy legendy, jeżeli zaginiona cywilizacja jaką byli Olmekowie potrafiła wyliczyć okres precesji i wahania nachylenia osi od 22 do 24 stopni, które to nachylenie rotuje co 41 000 lat. Czyli przejście nachylenia osi Ziemi od 22 stopni do 24 stopni i z powrotem do 22 stopni trwa 41 tysięcy lat. Olmekowie zupełnie nie przypominali przodków Majów lecz posiadali rysy bardziej Afrykańskie. Majowie z Ameryki Środkowej zatem nie są krewnymi Olmeków tylko ich spadkobiercami wiedzy. Podobnie będzie z Inkami z Ameryki Południowej. Ale któż to mógł by być nauczycielem cywilizacji ludu Keczua, czyli Inków? Czy Wirakocza jako Bóg, czy Wirakocza jako prawdziwy człowiek; -nauczyciel pochodzący z wcześniejszej cywilizacji?

26 sierpnia piątek. Dzień dziesiąty.

Tiahuanaco.

Nareszcie cel mojej podróży - Tiahuanaco lub Tiwanaku. To cywilizacja datowana na 1500 lat przed naszą erą. Wiadomo, że były starsze od Tiahuanaco cywilizacje (i ja taki pogląd uznaje) ale brak jest na to jakiekolwiek przekazów. Brama Słońca otwiera wejście na piramidę Akapana ale prawdopodobnie brama nie stała tu od początku. Według mnie zdobiona brama kamienna ma cechy budowli z Puma Punku i to stamtąd (3km) została tu przywleczona. Brama Słońca została zrobiona z andezytu, którego pokłady występują nad Titicaca. Wzniesienie Akapana, o wysokości 15-tu metrów, określane jako “piramida” o podstawie 108 x 135 m. jest całkowicie zniszczone. Natomiast podwaliny “piramidy” wywarły na mnie ogromne wrażenie, gdyż można tu zobaczyć dwie techniki układania kamieni. Te najstarsze i oczywiście znajdujące się najniżej, to ogromne megality dopasowane idealnie do siebie. Nad nimi ułożona jest formacja z kamieni bardziej prostokątnych.

https://photos.app.goo.gl/rwnXtMV1hRWh6GAN9

W dolnej warstwie napotykamy słynne, wystające z muru głowy kamienne. To miejsce nazywane jest obecnie jako “mała świątynia”. Każda głowa wystająca z muru kamiennego ma odmienne rysy twarzy. Nasuwa się pytanie, gdyby to zbudowali ludy Keczua, to skąd mieliby wiedzę, jak wyglądają Murzyni lub Mongołowie?

https://photos.app.goo.gl/yabm541F9Y7oBbon9

Oddalone o 3 km Puma Punku to perełka archeologii, chociaż ortodoksyjny nurt oficjalny "odmładza" to stanowisko. W muzeum na mapach poglądowych datuje się je na 900 rok naszej ery. Zapewne wynika to stąd, iż obserwowana doskonała obróbka kamienia skłania do przyjęcia wieku młodszego. Ale i tak niezależnie, czy ktoś uznałby budowle na pierwszy wiek naszej ery, 10-ty, czy nawet na 15-ty, to i tak, takie “odmładzanie” nie pomogłoby, aby to wszystko miało sens. Bardziej logicznie jest uznać, że to produkt cywilizacji kwitnącej jeszcze przed potopem. Dotykając budowli w Puma Punku, od razu zauważyłem, że układ porozrzucanych megalitów wskazuje na jakiś kataklizm. Do mnie przemawia bardziej wersja, iż była to budowla techniczna, która funkcjonowała 15 tysięcy lat temu. Kataklizm, który rozrzucił mury budowli, mógł być powiązany z potopami występującymi na całym świecie około 9 - 10-ciu tysięcy lat p.n.e. Ja dodam, że potopy mogły być wywołane np. uderzeniem asteroidy i gwałtownym ociepleniem na obszarach wszech otaczającego tamtą epokę zlodowacenia. Taka koncepcja byłaby powiązana z tym co opisywałem w Nazca.

https://photos.app.goo.gl/pokZP4YDTSMW2RHW7

Potop na wysokości 3800 metrów nie jest pozbawiony sensu, gdyż gwałtowne topnienie lodowców w Andach mogło być kulminacją kataklizmu spowodowanego uderzeniem meteorytu. Na co jeszcze nie zwracają uwagę uczeni? Otóż Inkowie mogli widzieć ruiny w Tiahuanaco i mogli rzeczywiście potraktować je jako święte miejsca. Bogowie odeszli i zostawili im ich bogactwo (a może i wiedzę). Inkowie posprzątali zapewne miejsca zalane wodą i błotem i oczywiście na tych świętych miejscach nadal wznosili swoje budowle, techniką taką, jaką oni potrafili stworzyć. A przecież wszędzie widzimy co najmniej dwie różne techniki budownictwa. Ponownie przekraczamy granicę z Boliwii do Peru i po

drodze mamy możliwość wejścia do kościoła Dominikanów. Następny przystanek robimy obok wspaniałej budowli, którą miejscowi przewodnicy datują na 1450 rok n.e. Podobno wybudowali ją Inkowie a zwana jest Świątynią Płodności. W środku świątyni, równo ułożone małe kolumny z kamieni tworzą intrygujący kalendarz. Co tu się nie zgadza? Otóż na pierwszy rzut oka widać, że struktura muru zewnętrznego jest inna od wewnętrznego. Na zewnątrz ogromne megality są idealnie dopasowane do siebie. W środku napotykamy mniejsze kamienie, które jak przekazał przewodnik zostały ponownie ułożone w wyniku prac rekonstrukcyjnych.

https://photos.app.goo.gl/uxZsXkoy5BuJ7hQD9

Ale skąd taka różnica między warstwą zewnętrzną a wewnętrzną w wielkościach kamieni? To inny styl! Moim zdaniem warstwa zewnetrzna jest zbudowana technologią przedpotopową. Uwaga słowo "przedpotopowe" dla mnie nie jest pejoratywne tylko określa epokę, gdzie cywilizacje na całym świecie posiadały doskonałą umiejętność obróbki wielkich megalitów. Dlaczego klasyczna historia nie dopuszcza wariantu, że na starych murach, kolejne cywilizacje rozbudowywały i dokładały swoje mury, stosując inną technologię budowlaną?

27 sierpnia sobota. Dzień jedenasty.

Cuzco.

Zmierzając do Cuzco (lub Cusco), robimy przystanek pod wzniesieniem, na którym jest cmentarzysko inkaskiej kultury pochówku. Rewelacja! Zdaniem przewodnika wieże pochówkowe wybudowali Inkowie. Ja tu widzę dwie struktury megalityczne, starą i młodszą. Owszem, Inkowie przejęli kult i istniejące już od wieków wieże, te z ogromnych idealnie dopasowanych bloków skalnych i tam chowali swoich zmarłych. Więc datowanie odnalezionych mumii mogło być mylnie powiązane z wiekiem budowli. Na innych zdjęciach pokazuję wieże pochówkowe zbudowane z mniejszych kamieni i to rzeczywiście mogli wznieść Inkowie. Panorama ze wzgórza cmentarnego na jezioro zapiera dech w piersiach.

https://photos.app.goo.gl/mSq63Uaw16XpUxYb9

Foto: Przedostatnie zdjęcie pokazuje stary i nowy styl. Na zdjęciu ostatnim jest widoczny cień. Pokazuję, że wszystkie grobowce mają wejście zorientowane na południe. Po drodze Raqchi i Świątynia Wirakocza. Region Cusco. Świątynia Wirakocza obejmuje długie na 14 km mury. Jeden segment to 16 metrów długi, 18 m wysoki i 2 m gruby. Mur główny składa się z 2 warstw, gdzie tylko w dolnej warstwie dostrzegam przykład kunsztu kamieniarskiego. Na niej dobudowano prymitywny mur z cegły. A te drobne kamienne mury służyły jako spichlerze. Widać stare i młode budownictwo. Przewodnik wyjaśnia, że Inkowie zaczęli budować te duże megality i już przy dolnej warstwie brakło im czasu na dokładność. Wtedy postanowili, że ta nadbudowa będzie kontynuowana łatwiejszą technologią z cegły. Takie wyjaśnienie nie wydaje się być logiczne. Do mnie bardziej przemawia sama budowla, gdzie widzimy, że mury wykonane zostały przynajmniej przez dwie lub trzy różne grupy kulturowe. Ja naliczyłem 3 style budowy w 3 epokach, 1- pra-Tiahuanaco. 2- Tiahuanaco. 3-Inkaska. No i "czwarty styl" to rekonstrukcje - takie kamienie osadzone na zaprawie murarskiej jak na kościółku.

https://photos.app.goo.gl/ABoyVN8uRucvnTn66

Przed wjazdem do doliny Cusco powitała nas wielka brama, blokująca wejście do doliny. Trzeba było za czasów inkaskich opłacić tam myto. Wieczorem mamy możliwość zwiedzenia Cusco. Rewelacja! Udało nam się z Bartkiem znaleźć w centrum miasta stare mury, o podstawie 80 m x 55 m i wysokie na 4 do 5 m.

https://photos.app.goo.gl/LUBG59LjRrwsieFL6

Nasuwa się pytanie, dlaczego Hiszpanie nie rozkradli ich na katedrę? Bo były za ciężkie! Postanowili użyć ich jako solidne fundamenty i postawić na nich własną budowlę. W nagrodę za całodzienne zmęczenie weszliśmy z Bartkiem na drinka do knajpki z lokalną muzyką. Językiem, który przemawia do każdego myślącego jest matematyka. Podczas mojej wycieczki miałem okazję wiele razy powołać się na zaskakującą wiedzę matematyczną starożytnych. Ale najpierw podam przykład z Egiptu. Wielka piramida ma doskonałe proporcje geometryczne z zakodowaną liczba 2Pi. Gdy dodamy obwód podstawy 230,36 m x 4 i podzielimy przez wysokość piramidy, to otrzymamy 3,14… . To nie może być przypadek. Nachylenie ścian powstałe z wyliczenia tej właśnie wysokości, osiąga 52 stopnie. Taki kąt nachylenia nie jest oczywisty dla architekta i wykonawcy, bo o wiele wygodniej by było przyjąć 45 stopni jako połowę prostego kąta. Zastosowanie tak precyzyjnej geometrii sugeruje, iż w sposób oczywisty nasuwa się rozumowanie, że nie mogli tego dokonać zwykłe ludy pasterskie z neolitu, tylko architekci starożytnej zapomnianej cywilizacji. Czy tego samego doszukam się w Ameryce? Tak. Podobne proporcje lecz tym razem dokładnie 4Pi odnaleziono w Piramidzie Słońca w Teotihuacan w Meksyku. Oficjalnie liczbę PI odkryli dużo później Grecy.

28 sierpnia niedziela. Dzień dwunasty.

Region Cuzco. Sacsayhuaman. Dolina Inków i słynna "Świątynia" Głowa Pumy.

Inkowie panowali od 13 wieku do czasów konkwistadorów. Wódz zawsze zwany był Inka, jako jedna osoba a jego lud to Keczua. Dopiero 9-ty Inka Pachakuteq jest bardziej znany w przekazach i szanowany przez lud. Przed nim panował Inka Wirakocza, ale to było jego przybrane imię, gdyż przyśnił mu się Bóg Wirakocza. Przechodzimy wzdłuż murów w kształcie zygzaka, ciągnących się około 400 m, zbudowanych niemalże "kosmiczną technologią". Nauka nie postawiła jak dotąd satysfakcjonującego wyjaśnienia jak to możliwe, aby prymitywny lud pod względem technologicznym mógł postawić idealnie obrobiony megalit jeden na drugim. Kamieniołom oddalony jest 15 km od tego wspaniałego miejsca. Niektóre badania mówią, że skład minerałów w kamieniołomie jest inny aniżeli w Sacsayhuaman. Najmasywniejszy megalit waży 120 ton a niektóre opracowania naukowe podają, że nawet ponad 350 ton. Różnica wynika z trudności oceny, jak głęboko w murze osadzony jest monolit, bo przecież nie można go wydobyć bez zniszczenia całości. Zauważyłem, że schody wykonane są z bazaltu a mury z granitu.

https://photos.app.goo.gl/Ta84fchLrJMdkRwK9

Krąży hipoteza budowy tego obiektu z lanej masy przypominającej beton albo hipoteza zmiękczania kamienia. Muszę obalić te przypuszczenia, bo ewidentnie widziałem cięcia między megalitami. Cięcia przypominały użycie narzędzia mechanicznego, gdyż wszystkie mają powierzchnię idealnie płaską a końce mogą być jedynie zaokrąglane ręcznie. Efekt “wybrzuszenia” powstał w wyniku zaokrąglenia wszystkich krawędzi wokół prostej linii cięcia. Na ostatnim zdjęciu widać ewidentnie - prostą, mechaniczną linię cięcia.

https://photos.app.goo.gl/qth9i9ALnBUeVxkUA

Takie same cięcia zaobserwowalem w Egipcie na najstarszych budowlach. Trzeba dodać, że tłumaczenie przez naukowców z głównego nurtu jest takie, że wyglądające megality jakby były cięte to wynik ich zdaniem rozbicia głazu wzdłuż jego naturalnych warstw. No tak, to dosyć logiczna hipoteza "naukowa" lecz ma zasadnicze dwie wady. Po pierwsze na jednym i tym samym megalicie napotykamy cięcia pod różnymi kątami co wyklucza przyczynę naturalną. Po drugie rozszczepienia wielkich głazów są możliwe jedynie w skałach osadowych takich jak piaskowiec. Granit czy bazalt jako skały wulkaniczne nie mają naturalnych linii, wzdłuż których głazy mogłyby pęknąć idealnie prosto. Zastanawia mnie dlaczego naukowcy oraz przewodnicy nic nie wspominają o tym, że nawet, gdy uda się dowlec megalit na jakiś okrągłych kłodach, to jak dokonywano idealnego dopasowywania kamienia do kamienia przed podnoszeniem. A jak dokonywano podniesienia czegoś co mogło ważyć 100 ton? Miejscowy przewodnik mówił, że za pomocą lin zrobionych z trawy (lub z włókien agawy) Indianie przeciągali megality ważące ponad 100 ton. I na tym tłumaczenie miejscowych przewodników się kończy, bo rzeczywiście, kontynuowanie wywodu doprowadza do postawienia wniosku: -NIE WIEMY JAK TO MOŻLIWE! Kilka kilometrów dalej jest przyjemna budowla dla mnie przypominająca SPA. Oczywiście przewodnicy tłumaczą nam, że to kolejna świątynia, gdzie woda -również święta, służyła do rytuału oczyszczenia. Moje pytanie zaczepne i retoryczne, to czy wszystko musiało być święte?

https://photos.app.goo.gl/8Y9w42XoamqQjRx67

W głównym nurcie historii często obserwujemy, delikatnie mówiąc “mijanie się z prawdą”. Oto przykład. Pułkownik Howard Vyse "odkrywający" Wielką Piramidę Cheopsa, sfałszował inskrypcje, pisząc kilka hieroglifów ze słowem CHUFU. Tak się składa, że były w tych wyrazach błędy w pisowni. Ale nikczemny cel kłamstwa zapewne zapewniał mu uznanie i dalsze finansowanie. Trzeba wiedzieć, że w żadnej z tych trzech piramid w Gizie nie napotkamy ani jednego hieroglifu. Piramida pozbawiona napisów i będąca rzekomo budowlą jako grobowiec, to wymysł kogoś nawiedzonego i przeczy wierzeniom w przejściu w zaświaty, pozbawiając zmarłego tym samym modlitw, które zostały jednak zapisane na ścianach w każdych innych prawdziwych grobowcach. A zatem do czego służyły piramidy te w Gizie i kto je potrafił zbudować? Kilka wskazówek napotkamy w Ameryce. Tutaj również podczas wycieczki mogę potwierdzić, że niektóre miejsca, bardziej przypominają budowle techniczne a nie miejsca “święte”. Mieliśmy, że tak powiem “celowe pomyłki”, to teraz pokażę przykład głupoty akademickiej. Nieopodal Sfinksa około 30 metrów znajduje się Dolna Świątynia Chafre. Jeżeli mamy okazję ją zwiedzić to od razu widzimy różnice w stylu budowy i w trudnościach budowy. Setki innych Świątyń egipskich można jakoś przypisać dziełu starożytnym Egipcjanom ale nie tą. Ściany z wielkich monolitów są w rogach niejako doszlifowane perfekcyjnie do zamierzonego wymiaru, idealnego sześcianu. Od razu wprawne oko zauważy, że ręcznie nie da się tego zrobić. Wniosek powinien być tylko jeden. Taki efekt i takie acydzieło, osiągnęła jakąś zapomniana przedpotopowa cywilizacja. Ale niestety wewnątrz Świątyni nietrafnie znaleziono posążek Chefrena i to jemu przypisano budowlę -czar prysnął! Nawet przedszkolak mógłby się domyśleć, że każdy z kolejnych faraonów mógłby udekorować swoją nieruchomość spadkową swoim własnym wizerunkiem. Tym sposobem świątynie "odmłodzono" może nawet o 10 tysięcy lat. PISAQ Pisaq to najpiękniejsze miejsce, jakie kiedykolwiek zobaczyłem. Wspaniałe tarasy wznoszące się z dołu doliny do nieba a nad nimi kamienne rezydencje. Styl i technika budowania podpowiada nam, że budowla była wznoszona przynajmniej przez dwie cywilizacje. Ubytki w tych wielkich zaokrąglonych głazach są uzupełnione przez kamieniarza z innej epoki, mniejszymi i bardziej kanciastymi skałami.

https://photos.app.goo.gl/PAvWpi3PXn8jh4fQA

Ojannalltambo. Jak tu pięknie! Zdaniem oficjalnej historii ten wspaniały kompleks zbudowali Inkowie. Wychodzimy po schodach do Świątyni Słońca. Na samej górze, pokonując około 100 m przewyższenia, widzę najsłynniejsze megality, te z przekładkami 10-cio centymetrowymi. Jeden spośród kilku podobnych ma wymiary: 1.4 x 1.6 x 5 m. W nienaruszonym stanie pozostało 6 modułów, reszta o podobnej wielkości a nawet dużo większe są poprzewracane. Oficjalna wersja jest taka, że gdy Inkowie byli w trakcie budowy w roku około 1500-tnym, to porzucili wznoszenie świątyni w momencie, gdy konkwistadorzy wkraczali na ich teren. Jednak cechy układu megalitów wyraźnie nie wskazują, iż te zostały pozostawione w trakcie budowy, lecz bardziej przypominają układ rozrzucenia chaotycznego po katastrofie. Megalit, który widzę zagłębiony w podłożu jedną krawędzią a z drugiej strony jest uniesiony, nie może potwierdzać zaprzestania planowanego budowania. Tak rozwinięta cywilizacja nie mogłaby tolerować takiego bałaganu na budowie. Każdy może teraz zadać pytanie, to dlaczego Inkowie nie zagospodarowali tych megalitów? Odpowiedź…, bo były za ciężkie dla nich i pozostawili je w takim stanie w jakim leżały, bo były “święte”. Również zdaniem archeologów, którzy nie podzielają tej hipotezy zaprzestania budowy, tenże kompleks cechuje się co najmniej dwoma stylami. Największe megality - te znajdujące się na wysokiej górze są tak precyzyjnie dopasowane do siebie, że wyraźnie odróżniają się od innych kanciastych kamieni ułożonych na tych wielkich megalitach. Moje zdanie jest właśnie takie, iż nie można zaakceptować tej oficjalnej hipotezy jako naukową. Te megality starożytnej cywilizacji musiały być już rozrzucone w wyniku jakiegoś kataklizmu a Inkowie zastali taki stan i zaczęli go adaptować dla swoich celów. Moim zdaniem na zastanej budowli sprzed tysięcy lat, Inkowie rozpoczęli renowację tylko w zasięgu swych możliwości technicznych i dodatkowo dobudowali infrastrukturę otaczającą pierwowzór, stosując swoją własną technologię. Ponadto Inkowie użyli do renowacji oraz do budowy swoich konstrukcji, kamienia lokalnego - bazaltu, pozyskiwanego z tej góry. Natomiast w stylu budowy w technologii przedpotopowej, te ogromne megality są z innej skały i pozyskane były z innych kamieniołomów. Pytanie jak je przetransportowali, gdy niektóre ważą 40, 50 czy nawet 260 ton. Wyliczenie: 3 x 4 x 8

m x 2.8 waga 1m3 = 260 ton.

https://photos.app.goo.gl/gk35WCceYcVjK56s7

Muszę jeszcze wspomnieć o jednym incydencie, powtarzającym się na całym świecie. Otóż praktycznie wszędzie mylone są daty powstania oryginalnych budowli, z których pozostały tylko fundamenty z budowlami wznoszonymi na tych fundamentach. I tak w skrócie wymienię; w Baalbek na Bliskim Wschodzie w obecnym Libanie, podwaliny ważą 800 ton a na nich są ułożone "kamyczki" 1,5 tonowe. Komu to zawdzięczamy? Rzymianom? No nie, 800 ton, to nawet Rzymianie nie podnosili. W Peru to samo, na podwalinach idealnie dopasowanych nałożone są mniejsze i wszystko zbudowali Inkowie lub inne prymitywne ludy Keczua? W Polsce idąc śladem Orlich Gniazd mamy stare zamczyska. A pod nimi ogromne podwaliny z naturalnej skały, w której widać mechaniczne odwierty! W Egipcie tych odwiertów jest masa i sam je na własne oczy widziałem. Sfinks ma naturalną erozję powstałą na skutek powodzi. Można go datować na 15 tys. lat zgodnie z logiką, natomiast oficjalnie Sfinks ma jedynie 4500 lat. A dzisiaj o grozo okłada się go nowymi płytkami z piaskowca dla "podratowania piękna". Ten ortodoksyjny i kłamliwy “historyk-archeolog” - doktor Zahi Hawass w kapelusiku, powinien za taką dewastację na skalę światową po prostu odpowiedzieć. Na dodatek, zamknął wejścia do piramidy i do komnat pod Sfinksem, nie tylko przed turystami ale i przed naukowcami z zachodu. Wspomniana Świątynia Dolna obok Sfinksa była już tak stara, że faraonowie IV dynastii zrekonstruowali jej zniszczone przez powódź ściany. A zatem to niby oni ją wznieśli? A to niebagatelna różnica czasowa, bo byłoby bliżej od czasów panowania tych faraonów do lądowania na księżycu, aniżeli od faraonów do prawdziwej daty powstania tej wspaniałej budowli przedpotopowej. Kolejna Świątynia Ozyrejonu, cechująca się elegancją bez inskrypcji i hieroglifów to 100-tu tonowe bloki. Obecnie błędnie przypisuje się budowę tego megalitycznego dzieła faraonowi Setiemu. Ten owszem coś tam dobudował, ale od razu widać różnicę w w rozmachu i tonażu bloków skalnych. I na koniec "perełka". Najsłynniejsza Świątynia w Jerozolimie; Kopuła Na Skale zbudowana rzekomo przez Izraelitów po dotarciu do ziemi obiecanej. Czy lud wojowniczo-pasterski po dotarciu na miejsce z owcami i osiołkami potrafiłby umieścić bloki skalne jako fundamenty pod świątynią, jedne nad drugimi o wadze kilkuset ton? Jak tego dokonali? Zapewne trafili już na starożytne miejsce, zbudowane przez poprzednią cywilizację i na niej dobudowali swoją świątynię dla swojego Boga lub odnowili stare istniejące mury.

29 sierpnia poniedziałek. Dzień trzynasty.

Machu Picchu.

Rześki poranek, jedziemy autobusem z miasteczka na około 500 m w górę na 2500 m n.p.m. Rzeka Urubamba, która jest dopływem Amazonki, rozcina góry z pionowymi klifami wysokimi na setki metrów. Na miejscu wita nas wspaniała pogoda, wymarzona do robienia zdjęć. Wkraczamy w magiczny świat dżungli a zieleń czaruje swoim urokiem. I w końcu widzimy zaczarowany świat Inków. Piękna i magiczna architektura wkomponowana w zieleń dotyka niemalże sklepienia nieba. Witają nas kamienne mury z szarego granitu, a za nimi dwie majestatyczne góry, jedna Łajna a druga Macchu. Peruwiański przewodnik wyjaśnia nam, że Inkowie budowali te pałace i świątynie przez 100 lat. Ku mojemu zaskoczeniu, dodał, że najnowsze badania archeologiczne wskazują, że Machu Picchu budowały jednak wcześniej ludy ze starszej kultury. Bardzo mnie to uradowało, że powoli przełamuje się ortodoksyjna hermetyczna historia, przypisująca wszystkie zasługi Inkom. Jedynie odczuwam mały niedosyt, że przewodnik nie wskazał grupie turystów, gdzie można dostrzec takie różnice w stylu budowy. Więc wyręczając przewodnika postaram się trochę wyjaśnić. Dojście do centralnego punktu poprzedzają budowle wykonane z kanciastych kamieni średniej wielkości, które kilku silnych Indian zdoła podnieść i ustawić na miejscu. Nie rodzi to żadnych wątpliwości, iż jest to dzieło i zasługa nowożytnych Indian Keczua, czyli Inków.

https://photos.app.goo.gl/FrfWHWePkXjwwfUa6

W centralnym punkcie napotykamy niespodziewanie na megality granitowe o masie 30 lub 50 ton. Tego Indianie nie zdołaliby dokonać! Podnieść i ociosać wielki głaz skalny, tak precyzyjnie, że między bloki nie można wcisnąć nawet żyletki, wykracza poza logikę. Nawet niewprawne oko może dostrzec różnicę i stwierdzić, że te starsze megality wykonane są technologią bardziej zaawansowaną. Dlaczego twierdzę, że te wielkie są starsze od małych skoro mogłoby się wydawać, że to co trudniejsze, to jest bliższe współczesności. No nie. Niestety musimy być bardziej pokorni i uznać, że nasza elektroniczna cywilizacja nie potrafi osiągnąć takiej technologii kamieniarskiej, jak ludzie z cywilizacji przed wielkim kataklizmem. Inkowie są spadkobiercami naszych bogów bo jak ich inaczej nazwać. Jakiś nauczyciel, być może miał imię Wirakocza, przekazał Inkom albo jeszcze starszemu ludowi przed Inkami, wiedzę, technologię i zasady moralne. Czcijmy go zatem z szacunkiem i pokornie uznajmy, że to Machu Picchu to Świątynia starożytnych Bogów.

https://photos.app.goo.gl/7QUAjMWL8hcGTNmu6

Dowody naukowe na istnienie dawnej cywilizacji.

* Oczywiście największym namacalnym dowodem jest możliwość zobaczenia na własne oczy i dotknięcia wielkich megalitów. Dowody tego rodzaju są dla naukowca technicznego niepodważalne. Dokonanie pomiarów długości, szerokości i wysokości boków w każdym przypadku jest bardzo proste, dzięki czemu praktycznie każdy człowiek posiadający kalkulator może ocenić wagę danego megalitu. Każdy inżynier może realistycznie oszacować ile potrzeba energii na przesunięcie poziome oraz na podnoszenie ciężkiego megalitu. Przed podniesieniem musi nastąpić precyzyjne obrabianie boków pod różnymi kątami i to ze wszystkich stron, tak aby po podniesieniu, bloki od razu do siebie idealnie pasowały. Należy wykluczyć kilkukrotne podnoszenie bloków ważących ponad 100 ton, aby dokonać wstępnego dopasowania, a następnie opuścić blok i korygować szlifowania. To absurd. Takie techniczne i logiczne myślenie wyklucza możliwość, że taką technologię posiadały ludy nowożytne lub ludy pastersko - łowieckie z ery neolitu. Najbardziej idiotycznym argumentem jest wyliczenie, że podniesienie dowolnie ciężkiego głazu, to tylko kwestia ilości robotników. Otóż: weźmy megalit 100000 kg jak podzielimy przez 30 kg na 1 robotnika to wychodzi 3 333 ludzi. Jak się może zmieścić trzy tysiące ludzi na ostrym zboczu o małej powierzchni przy jednym kamieniu? Nasza grupa 24 osobowa z wycieczki miała problem, aby każdy mógł dojść na tyle blisko, żeby zrobić zdjęcie. Na schodach robiły się kolejki. Zatem dowód naukowy jest taki, że podnoszenie nie mogło odbywać się ręcznie. Ponieważ cały reportaż dotyczy tego tematu, to pominę dalsze szczegóły i przejdę do kolejnych dowodów.

** Atlantyda. Wszystkie dzieła Platona przyjmowane są bez zastrzeżeń przez naukowców z głównego nurtu nauki, poza tekstami dotyczącymi Atlantydy. Dlaczego? Zasada naukowa jest taka, gdy dane dzieło historyczne wskazuje na treści fantastyczne i wybujałe w wyobraźni, to należy odrzucić komplet dzieł danego autora. Jednakże autorytet Platona jest niepodważalny, dlatego nie powinno się odrzucać ad hoc informacji o cywilizacji z Atlantydy. W czasach, w których żył Platon, Atlantyda mogła już być zniszczona katastrofą i pochłonięta przez ocean od 8 do 12 tys. lat. Nie można wykluczyć, aby ta właśnie cywilizacja posiadała wymaganą technologię potrzebną do wznoszenia ogromnych budowli. Cywilizacja Atlantydy zapewne opanowała kunszt żeglugi oceanicznej, dlatego na różnych kontynentach dostrzegamy wyrafinowaną sztukę budowlaną niemalże cechującą się takim samym stylem. Ruchy skorupy ziemskiej, mogły doprowadzić do wybuchu superwulkanu na archipelagu atlantydzkim, który został unicestwiony i pochłonięty przez ocean. Posiadane przez tą kulturę wyspecjalizowane narzędzia z całą pewnością zostały pochłonięte przez lawę lub ocean. Czy kiedyś je odkryjemy?

*** Mapa Piri Reisa. W roku 1513 osmański admirał Piri Reis sporządził mapę świata, na której obecnie możemy dostrzec kontynent Antarktydy. Antarktyda została odkryta dopiero w XIX wieku a na wspomnianej mapie widzimy jej zarys. Piri Reis w swoich notatkach wspomina, że do sporządzenia mapy wykorzystał bardzo stare dokumenty. Ale to nie wszystko. Najbardziej zdumiewający jest fakt, że Atlantyda na mapie przedstawia ląd bez lodu i to z zaznaczonymi ujściami rzek. Jest oczywiste, że w XV i XVI wieku, cały kontynent był pokryty warstwą lodu o grubości kilku kilometrów. Jakakolwiek wiedza o zarysie lądu była w tym czasie nieosiągalna. Dzisiaj mamy możliwość poprzez specjalistyczne fotografie satelitarne ustalić obrys lądu na Antarktydzie. Mapa Piri Reisa niezbicie dowodzi, że źródła pisane i kartograficzne, na podstawie których wykonano tą mapę świata, były sporządzone przez wykształconych ludzi z poprzedniej cywilizacji, obejmującej w swej wiedzy czasy, zanim nastąpiło zlodowacenie na Antarktydzie.

**** Artefakty ze złota, srebra, stopów metali, aluminium. Zaskakujące odkrycia mini artefaktów spotykamy na całym świecie. Nie mogę tu przytoczyć wszystkich anomalii z racji ograniczonej formy tegoż reportażu, a zatem wspomnę o niektórych w telegraficznym skrócie: Odnaleziono złoty łańcuszek w bryle węgla. Po przypadkowym rozłupaniu części bryły, zostali poproszeni naukowcy aby ocenili ten fenomen. Jedna część łańcuszka nadal była uwięziona w węglu. Podczas budowy fabryki w Rumunii, koparka natrafiła na kość mastrodonta. Wezwano paleontologów. Ale to jeszcze nic, uczeni pod kością w nienaruszonej warstwie głębokiej na 10 m odkryli dziwny metalowy przedmiot. Analiza wykazała, że kanciasty artefakt 12 x 20 cm zrobiony jest z aluminium. Aluminium wynaleziono w 1808 roku. Tutenchamon miał w swoim grobowcu sztylet wykonany ze stopu z “nierdzewki”. Umiejętności metalurgiczne czasów faraonów z tej dynastii były niewystarczające, aby rozgrzać skałę do takiej temperatury i dobrać odpowiedni skład chemiczny. Nawet przetopienie gotowego meteorytu przekraczałoby zasięg technologiczny faraonów. W Ameryce Północnej podczas gorączki złota wielokrotnie natrafiono na różne dziwne przedmioty, wydobywane głęboko w warstwach osadowych pochodzących sprzed wielu tysięcy lat. W tychże znaleziskach jest istotne to, że żaden górnik nie był zainteresowany, aby poza “jego złotem” znaleźć cokolwiek innego. Górnicy dbający o własne życie doskonale wiedzieli, gdzie kopią i w jakich warstwach. Gdyby jakieś warstwy były naruszone, to po pierwsze, dalej by tam nie kopali a po drugie, zagrażałoby to ich życiu. Dlatego nawet utytułowani archeolodzy doceniają kunszt wiedzy górników. Wszystkie te artefakty odnalezione w nienaruszonych warstwach geologicznych, spełniają kryteria naukowe. Datowanie warstw wskazuje, że przedmioty (misy, wazy, tłuczki, żelazne gwoździe, sprężynki, koraliki itd…) zostały wykonane przez cywilizację przed potopem.

***** Aktywność magnetyczna megalitów. Będąc w Puma Punku a potem w Machu Picchu widziałem megality, które posiadały właściwość magnetyczną. Turysta przykładał kompas, który przy styku z kamieniem wariował. Takie anomalie są zaskakujące, gdyż skała nie posiada cech ferromagnetycznych, takich jak np. żelazo. Aby sztabka żelaza nabrała cech magnesu, to musi być poddana przepływowi strumienia elektrycznego o mocy kilku tysięcy watów lub pozostawiona w silnym polu magnetycznym. Chaotyczne atomy w żelazie zostają tym sposobem trwale spolaryzowane i w ten sposób metal uzyskuje strukturę magnetyczną. Ale jak tego dokonać z granitem lub z andezytem? Badania tych skał nie potwierdziły, aby w nich była większa zawartość rudy żelaza. Ta anomalia dotyczy najczęściej najstarszych i największych megalitów. Czyżby był to dowód, iż stare cywilizacje używały technologii z zakresu przełamania siły grawitacyjnej, poprzez wywieranie na skałę silnego pola magnetycznego? Ciąg dalszy, -zwiedzanie Machu Picchu. To niebiańskie miejsce odwiedza rocznie milion turystów. Dziennie 5000 zainteresowanych robi setki zdjęć, więc szacuję, że tło góry Łajna jest rekordem zrobionych zdjęć. Budowla posiada 700 m kanalizacji odwadniającej, nachylonej o 3 stopnie. Na niektórych kamieniach można zaobserwować wyżłobione niecki wypełnione wodą, aby gwiazdy się w nich odbijały jak w lustrze. Uzyskano w ten sposób efekt prostopadłego odbicia, przez co pomiar staje się bardziej precyzyjny.

https://photos.app.goo.gl/RC7TDf8ykFURDUKh6

Na koniec zwiedzania widzimy Świątynię Słońca i w niej dwa okna. Pierwsze skierowane jest na wschód słońca, w dniu 21 czerwca zimowego przesilenia, drugie okno zagląda na słońce ukazujące się 21 grudnia w przesileniu letnim. Szkoda że już koniec. Idziemy na kawę. Rdzeń w każdej mitologii. Gdy pozbędziemy się barwnej opowieści, która nadaje posłuch, potrzebny aby "wiadomość" przekazywała się z pokolenia na pokolenie, otrzymamy piękny, czysty rdzeń przekazu, który całkiem dobrze można by było uznać za pewien fakt. Mamy setki udokumentowanych odkryć zarówno artefaktów jak i szkieletów człowieka homo sapiens w warstwach geologicznych , które z racji swego wieku są tak stare, że zaprzeczają jakoby, dane stanowisko jest autentyczne. Problem z uznaniem zrodził się w 19 wieku, kiedy nowa atrakcyjna teoria ewolucji Darwina nabierała uznania i rozpędu. W muzeach niektóre udokumentowane szkielety człowieka odkopane w warstwach geologicznych datowanych od 200 tys. do miliona lat, pozostawały dotąd, dopóki nowy nurt darwinowski nie wziął sprawy w swoje ręce. I tak już w XX wieku szkielety takowe stały się nagle "zbędne". Szkielety te byłyby w opozycji do ewolucjonizmu a zatem nie miały prawa istnieć. Jednakże coraz więcej światowych antropologów uznaje możliwość, że gatunek homo sapiens może być starszy jak przyjęte 100 tysięcy lat.

30 sierpnia wtorek. Dzień czternasty.

Góra tęczowa.

Busy o 3 w nocy wyjeżdżają na wysokość 4700 m. pod Górę Tęczową a wycieczka wspina się beze mnie i podchodzi na wysokość przekraczającą 5000 m. Pozostałem w Cuzco regenerując mój żołądek, ale zaraz po śniadaniu wybrałem się na poszukiwanie w centrum miasta starych murów z zaginionej cywilizacji. No i udało się. Bardzo ciekawy okazał się kościół Dominikanów, który budowniczowie nałożyli na starożytne mury. Na zdjęciu widać sklepienie europejskie wcięte brutalnie w pięknie dopasowane megality. I jeszcze jedna ciekawostka. Dominikanie chcąc poszerzyć przejście, bez skrupułów rozwalili swymi kilofami istniejące megality. Tym sposobem mogłem rozpoznać przekrój muru. Opiszę go: mur jest zlicowany z dwóch stron, jako ściana lewa i prawa a pomiędzy zaskoczył mnie lany beton!

https://photos.app.goo.gl/6AjiohHBPudikK8n9

Antropolodzy dzielą się na dwie grupy, tych którzy wierzą w teorie Darwina, czyli poszukują potwierdzenia łańcucha ewolucji i antropologów pozostałych. Po zapoznaniu się z szerszą literaturą dotyczącą ewolucji, doszedłem do wniosku, że cytowany przez każdego darwinistę wspomniany “łańcuch ewolucji” ma co najwyżej kilkanaście ogniw. Nie połączone ze sobą ogniowa w żaden sposób nie tworzą łańcucha. Reszta narracji ewolucjonistów, to czyste myślenie życzeniowe, nie potwierdzone naukowo. Podam przykład do jakich przekłamań dopuścili się ewolucjoniści. Słynny Homo-erectus znaleziony na Jawie “nareszcie spełnił oczekiwania brakującego ogniwa”. Nadzorujący archeolog wycenił szkielet na 800 tys. lat na podstawie warstw osadów. Darwiniści odnieśli sukces i już na stałe w podręcznikach historii zagościł małpolud zwany człowiek jawajski. Sprawa nabrała rumieńców, gdyż inni antropolodzy zauważyli, że tenże szkielet należy do różnych osobników. Czaszka do gibona lub jakiejś człekokształtnej małpy, a kość udowa do homo sapiens. Problem w tym, że ewolucjoniści nie chcą uznać, że homo sapiens żył 800 tys. Lat temu. Natomiast, gdy inni antropolodzy /ci nie ewolucjoniści/ odkryli szkielety bardzo dobrze udokumentowane poprzez należycie potwierdzony kontekst geologiczny, to znaczy że struktura skał lub osadów nie była naruszona i na tej podstawie oszacowano, że homo sapiens może mieć, nie 100 tys. lecz nawet 500 tys. do 2 milionów lat, to “społeczność naukowa" stwierdziła, że to jakaś pomyłka. Na dodatek wszelkie artefakty pomimo tego, że spełniają ścisłe kryteria naukowe, są usuwane z muzeów, gdyż nie spełniają wymogów pana Darwina.

31 sierpnia Środa. Dzień ostatni.

Samolot z Cusco do Limy a potem z Limy do Paryża. Do domu dolecimy pewnie za dwa dni.

https://photos.app.goo.gl/4LWXaMPgCY8BnDd96

Składam gratulacje pod adresem biura podróży Logos Travel za fantastycznie przygotowany program wycieczki i organizację zapiętą na ostatni guzik. Biuro godne polecenia!

 

ZAMÓW NEWSLETTER