Do Lhasy, odwrotnie niż do Rzymu, dróg prowadzi niewiele
Istniejące drogi, łącznie z Autostradą Przyjaźni Nepal - Lhasa - Syczuan, są na ogół kręte, często dziurawe, a po silnych ulewach nie sposób nimi przejechać. Wybierając drogę z Golmud w prowincji Qinghai, trzeba się przygotować na prawie 50-godzinną podróż przez górskie przełęcze, zaś jadąc z Chengdu - na liczne kontrole i prawdopodobieństwo zawrócenia z drogi przez policję. Trasa ta (długość 2400 km) oficjalnie jest niedostępna dla obcokrajowców i tylko nieliczni próbują ją przemierzać, ukrywając się w ciężarówkach.
Dużo łatwiejsza jest podróż powietrzna. Codziennie na lotnisku Gonggar (98 km od Lhasy) lądują samoloty z Chengdu, Xian, Szanghaju, Chongqing i Katmandu. Większość pasażerów to Chińczycy i Tybetańczycy, obcokrajowców zaś, którym nie jest łatwo dostać się na tybetańską wyżynę (z powodu licznych utrudnień biurokratycznych stwarzanych przez rząd chiński), jest niewielu. Otwarcie Chin na świat i względna łatwość w otrzymaniu wizy nie dotyczą Tybetańskiego Regionu Autonomicznego, do którego bez dodatkowego pozwolenia legalnie nie wjedzie żaden turysta. Najłatwiej je uzyskać, przyłączając się do zorganizowanej w Polsce lub w Chinach grupy turystycznej. Wybierając wariant chiński, można skorzystać z usług CYTS, biura chętnie pomagającego polskim turystom.
Przybywający do Tybetu zazwyczaj najpierw odwiedzają Lhasę. Niezbyt wielkie (250 tys. mieszkańców) miasto jest najlepszą bazą wypadową górskich wycieczek i dobrym miejscem do aklimatyzacji. Położenie na wysokości 3800 m n.p.m. zapewnia mu przejrzyste powietrze i prawie równą wysokości roczną liczbą godzin nasłonecznienia. Dlatego nazywane jest Słonecznym Miastem.
Najciekawszy jest tu XVII-wieczny Pałac Potala - symbol władzy religijnej i politycznej dalajlamów. Zadziwia ciemnymi wnętrzami, labiryntami przejść i stromych schodów tworzących prawie pionowe korytarze. Dormitoria sąsiadują z salami modlitewnymi, miejscami debat i grobowcami dawnych władców. Z dachu pałacu rozciąga się szeroki widok zapierający (i tak już płytki) oddech. Zielone, na szczytach wiecznie ośnieżone góry schodzą w dół ku szerokiej równinie przepasanej rzeką Kyi Chu. Od niej ku centrum prowadzą ulice otoczone niewysokimi kamiennymi domami. Ich płaskie dachy mieszają się z koronami drzew, obok których widać pobielane stupy stojące niegdyś na granicy miasta. Perspektywę psuje jedynie brzydki betonowy pomnik (wojskowy samolot) rodem z Pekinu i szklane centrum handlowe przy głównym placu.
Widok z pałacu niewiele ustępuje temu ze złotych dachów świątyni Jokhang. Otoczona procesyjną trasą Bankhor jest najważniejszą świątynią Tybetu, do której pielgrzymują wierni z najdalszych stron wyżyny. Warto tu zajrzeć o poranku, gdy pierwsze promienie słońca połączone z dymem kadzielnic i cichym szumem flag modlitewnych tworzą wyjątkową, pełną religijnej zadumy atmosferę. Kolorowo ubrani pielgrzymi okrążają świątynię, kręcąc w rękach niewielkie młynki i powtarzając nieustannie modlitwę: "Om mani padme hum", co dosłownie oznacza: "W kwiecie lotosu zaklęty jest klejnot". W sensie przenośnym to formuła religijna i zaklęcie dające siłę i duchową równowagę.
Atmosfery duchowości nie brakuje też w nieodległych od Lhasy świątyniach Drepung i Sera (tu popołudniami można uczestniczyć w zażartej filozoficznej dyspucie mnichów) i w letniej rezydencji dalajlamów - Norbulingka na zachodnim krańcu miasta. Choć dziś otacza ją dzielnica brzydkich chińskich domów, jest dobrym miejscem na dłuższą zadumę. Opuszczony w 1959 r. przez XIV dalajlamę jednopiętrowy jasny pałac (zburzony przez chińską artylerię, później odbudowany) pustymi wnętrzami podkreśla wrażenie oczekiwania na powrót prawowitego władcy, który mógłby ponownie spacerować wzdłuż jeziora leżącego w centrum rezydencji, odwiedzać leżący w zachodnim krańcu pałac swego poprzednika XIII Dalajlamy i zająć się, bardzo dziś zaniedbanym, zoo.
Raz do roku w sierpniu ukwiecony park wokół letniej rezydencji zamienia się w teren wielkiego pikniku - Festiwalu Jogurtu (Shötun). Odbywają się tańce, przedstawienia teatru i opery tybetańskiej.
Za kilka lat w związku z pekińską olimpiadą dojazd na himalajską wyżynę może być łatwiejszy. Bardzo zaawansowana jest budowa linii kolejowej Golmud - Lhasa, dzięki której stolica Tybetu uzyska stałe połączenie z północą. Obok fascynujących krajobrazów dostępniejsze dla turystów staną się również kontakty z Tybetańczykami, którzy zawsze pomogą w znalezieniu drogi, niesieniu ciężkiego bagażu, podzielą się posiłkiem, a na pożegnanie zawiążą nam na szyi biały szal oznaczający modlitwę o dobrą drogę.
Aby wybrać się na wyprawę:
- Chiny - słynnym pociągiem do Lhasy i obazd Tybetu, aż do Nepalu kliknij tutaj
- Bhutan - Nepal - Tybet - podniebne kraje Himalajów kliknij tutaj