Jeszcze z okien samochodu krajobraz sprawia wrażenie jakiegoś nierealnego miejsca z koszmarnych snów. Przez tę wypaloną słońcem ziemię przemieszczali się na zachód pierwsi osadnicy, biali opanowani gorączką złota, szaleńcy wychowani na opowieściach o samorodkach złota ukrytych gdzieś na dnie tej doliny niosącej śmierć. Tysiące ludzi zdecydowało się na dobrowolną gehennę, drogę przez mękę, by odnaleźć złoża cennego kruszcu. Cudownie wilgotne powietrze znad Pacyfiku nie napływa tu, zatrzymywane przez łańcuch górski zamykający dolinę. Rocznie występuje tu zaledwie trzydzieści centymetrów opadów. Nic dziwnego, że dolina zyskała taki przerażający przydomek.Dolina śmierci

Gdzieś w dali majaczy tabliczka ze strzałką w kierunku Badwater, najniższego punktu na półkuli zachodniej. WysiadaSZ. Pierwsze kroki na przeklętej ziemi. Napotykasz na opór powietrza, od stóp do głów ogarnia cię gorący podmuch jakbyś nagle znalazł się we wnętrzu hutniczego pieca. Mimo to w pierwszym momencie wydaje się jeszcze że temperatura jest nawet do zniesienia. Wolnym spacerem ruszaSZ w kierunku Badwater, jeziora utworzonego podczas ostatniej epoki lodowcowej, które stopniowo wysycha. Jednak w tym miejscu, osiemdziesiąt sześć metrów pod poziomem morza(!), zachowało się jeszcze trochę wody, gorącej i cuchnącej, tak słonej, że ziemia wokół jest od soli biała jak śnieg.Dolina śmierci Idziesz dalej, w kierunku pasma wzniesień, ziemia pod stopami iskrzy kryształkami soli, rozciąga się przed tobą księżycowy pejzaż. Piach unoszący się sennie nad pasem wydm niesie grozę. Wydaje ci się, że widziałeś jak przemknął gdzieś pustynny wilk, wychudzony szkielet głodnego zwierzęcia. Przystajesz. Obracasz się wokół własnej osi, ciężko oddychasz, ziemia zewsząd jest biało-szara. Nie ma żywej duszy, nawet jaszczurki. Ani jednego uschniętego listka. Podobno w tym martwym świecie żyją węże i jakieś rośliny, ale w takiej chwili trudno uwierzyć, że na tej ziemi cokolwiek ma szansę przetrwania. Patrzysz przed siebie i powietrze faluje z gorąca, twoje ciało rozpływa się z żaru, a pot zalewa oczy. Wewnętrzne strony dłoni pieką od upału. W 1913 roku zanotowano tu ponad pięćdziesięciostopniową temperaturę. Dzisiaj termometr pokazałby zaledwie 45 stopni... Nie ma wody. Nie ma życia. Nie ma sił, by wracać. Czujesz, że stajesz w płomieniach, powoli ogarniają cię języki ognia.
Rzucasz się do biegu i dysząc gdzieś w głębi kołaczącej duszy pytasz sam siebie jakim cudem masz jeszcze w drżących nogach siły by się poruszać. Ostatkiem sił docierasz.

Tak właśnie, prawie na kolanach, żebrząc o wodę, dotarłbyś do ludzi, gdybyś uszedł cało z doliny, zwanej Doliną Śmierci. Komu się to udało, wie już, jak wygląda ucieczka z piekła.

Aby dowiedzieć się więcej na temat wyprawy kliknij tutaj!

ZAMÓW NEWSLETTER