Czerwony piach pustyni, eukaliptusy, termitiery, busz i zwietrzałe skaty o fantastycznych formach. Lejący się z nieba żar obezwładnia wszystko. Tylko jaszczurki zachowują swoją ruchliwość, ich zwinne sylwetki migają nieraz między kępami traw, wypłoszone odgłosami przejeżdżających samochodów.

Powietrze drga od upału. Samo południe, gdzieś za Zwrotnikiem Koziorożca w centralnej Australii. Bezludny obszar, olbrzymie przestrzenie bez gospodarza, królestwo skorpionowi węży wygrzewających się na kamieniach bądź szukających schronienia w kępach wysuszonej trawy. Żadnego ruchu, czy odgłosu życia. W tej scenerii nasz samochód porusza się niczym dzienna zjawa powodując swoisty zgrzyt w ustalonym przez przyrodę harmonogramie dnia. Mała zwinna jaszczurka uskoczyła właśnie przed kołami nadjeżdżającego wehikułu.

Aby zapoznać się z programem wyprawy Australia - Nowa Zelandia 27 dni odkrywania Antypodów kliknij tutaj


Zatrzymała się na kopczyku, przekrzywiła głowę, jej wyłupiaste oczy zdają się wyrażać najwyższe zdumienie naszą tutaj obecnością. Chwilę tak tkwi w bezruchu, po czym gwałtownie znika. Znowu jesteśmy sami na tym odludziu. Jest jakoś dziwnie. Niby nic się nie dzieje, ale coś wisi w powietrzu. Piekące słońce powoli zachodzi jakby mgłą. W tych stronach nie wróży to niczego dobrego... l rzeczywiście. Błękitne niebo czernieje, nagle z ogromną szybkością zaczyna wiać pustynny wiatr. Zaniepokojeni zamykamy wszystkie szyby w samochodzie. Wiatr nasila się, a przed nami rysuje się ciemny lej. Nie ma już żadnych wątpliwości. To trąba powietrzna, która zmiata za sobą wszystko.

Aby zapoznać się z programem wyprawy do Australii kliknij tutaj!


Gorączkowo rozglądamy się po okolicy, szukając wzrokiem miejsca w które można by się schronić. Daremnie. Wątłe drzewka eukaliptusowe wiatr przygniótł prawie do ziemi. Zaczyna niebezpiecznie kołysać naszym pojazdem, więc zatrzymujemy się chcąc przeczekać nawałnicę. Za chwilę otwiera się niebo. Strumienie niesionego huraganem deszczu zalewają wszystko. Jest ciemno jak w nocy. Pozrywane konary eukaliptusów spadają z łoskotem na karoserię samochodu. Całkowite zaskoczenie. Płaski teren wokół pokrywa się wodą. Woda zaczyna zalewać szutrową drogę. Jeżeli żywioł potrwa dłużej, a my w tym czasie nie zdążymy przerobić naszego pojazdu na amfibię - będzie źle. Na szczęście wszystko kończy się równie nagle jak się zaczęło. Wirujący lej przeleciał dalej, wzdłuż drogi natomiast płynie rzeka zmąconej rdzawej wody. Przejaśnia się.Niczym nie zmącona monotonia krajobrazu raptownie kończy się, a przed nami z płaskiego jak stół terenu wyrasta osławiony Ayers Rock - największy kamień świata-cel naszej ekspedycji.


Ayers Rock - święta góra Aborygenów, prawowitych mieszkańców Australii, przez większą część roku niczym magnes przyciąga zwiedzających z całego świata. Wysoka na 350 metrów góruje nad rozległą równiną. Strudzonemu wędrowcy jawi się jak nierealne złudzenie, fatamorgana zmieniająca barwę w zależności od pory dnia i nasłonecznienia. Przy czystym niebie błyszczą barwy czerwone i żółte. Kiedy w powietrzu czuć wilgoć, a niebo zasępia się chmurami skała staje się biaława, brązowa, czarna z lekką poświatą fioletu. Setki ludzi codziennie ulega zniewalającej urodzie tej okolicy. Już od samego wschodu słońca, kiedy jej pomarańczowy kolor wydaje się być najbardziej subtelny, aż po jego zachód, fotografowana jest przez domorosłych i zawodowych reporterów pragnących utrwalić ów widok w jego najefektowniejszej fazie.

Aby zapoznać się z programem wyprawy 
Australia - Nowa Zelandia 21 dni kliknij tutaj

Gołym okiem widać wtedy ludzkie emocje jakie wywołuje oglądanie zwykłego - niezwykłego kamienia. Wygięte, dziwaczne pozy fotografików w pochyleniu, odchyleniu, a nawet na klęczkach. Z wypiekami na twarzach, zlani potem, niektórzy cali w pąsach. Onieśmieleni, niezgrabni, zafascynowani każdy po swojemu, wyobcowani, nieobecni. Przed przedziwnym cudem przyrody, połączeni w jedną kastę czcicieli tego co stworzyła Matka Natura, a czego żadna ludzka ręka poprawić nie zdoła. Ayers Rock, święta skała, miejsce rytualnych obrzędów Aborygenów, staje się powoli fascynującym fetyszem dla odwiedzających Australię krajoznawców.

ZAMÓW NEWSLETTER