22 sierpnia poniedziałek. Dzień szósty.

Przełęcz Colca.

Celem dzisiejszego dnia jest dotarcie do Kanionu Colca. Autokar wdrapuje się na przełęcz 4910 m. Brak aklimatyzacji dał się mocno we znaki, a ja z nogi na nogę ledwo robię 10 metrów, żeby zrobić kolejną fotkę. Dojechaliśmy zmęczeni ale urokliwy hotel z basenikami geotermalnymi i drinkami, znacznie poprawił mój nastrój. 

https://photos.app.goo.gl/QU5VLGzx3tiPEWj16

Jeszcze jedno bardzo ważne spostrzeżenie. Jak wcześniej wspomniałem, kulminacja zlodowacenia wystąpiła 17 tysięcy lat temu, przez co ogromne połacie kilometrów sześciennych wypiętrzonego lodu, spowodowały obniżenie się poziomu mórz i oceanów o 120 metrów. Zatem nie należy się dziwić, że niektóre budowle mogą dostrzec tylko nurkowie pod obecną powierzchnią mórz. Lód który spokojnie formował się przez 40 tysięcy lat, nagle, zapewne w wyniku wybuchu setek groźnych wulkanów albo w wyniku uderzenia asteroidy, zaczął się topić. O tej traumie już pamięta człowiek, bo poza oczywistym zapisem biblijnym mamy wzmianki o potopie również na całym świecie. Prawdopodobnym okresem wielkiego potopu, mógł być przedział pomiędzy 10-tym a 7-tysiącleciem p.n.e. Dramaturgia tych mokrych dni odczytywana jest nie tylko w przekazach pisemnych lub ustnych lecz przede wszystkim w paleontologii. Powykręcane ciała tygrysów szablozębnych, wielbłądów, mamutów, poszarpane przez wodę i błoto, pozostały zastygłe jako nieme odciski historii i geologii. Aby tego było mało archeolodzy odkopali w wyniku tego kataklizmu, skamieniałości niesione na fali czołowej tsunami na wysokość 60 do 180 m nad obecny poziom morza i setki kilometrów wgłąb lądu, gdzie znalazły się wieloryby i kilkadziesiąt innych dużych okazów morskich. Dla jasności nie mówimy tu o odległych epokach, tylko o "naszych czasach paleolitu" i terenach lądowych, które może kilka centymetrów się podniosły lub opadły w wyniku naturalnego procesu górotwórczego. Gdy dodamy rachunek minus 120 do plus 180 m, to Noe miał się czym chwalić że przeżył. Nie tylko Noemu Bóg podpowiedział co nieco. Również w Sumerze bogowie ocalili kilku wybranych. Bóg Enki wziął pod swą opiekę Gilgamesza, o czym możemy z przyjemnością przeczytać w kronice Anunnaki. W Azji to samo i w Australii. Za kilka dni będę w Puma Punku i nie mogę się doczekać jak na własne oczy potwierdzę, że zniszczenie tych wspaniałych budowli dokonało się przez powódź. Powódź? Na 3800 metrach? Ciekawe! Ale o tym później.

 

ZAMÓW NEWSLETTER