Zaraza opanowała świat,paraliżując prawie wszystko i wszystkich.Łatwość, z jaką można było jeszcze niedawno podróżować to już tylko sentymentalne wspomnienia. Jednak „nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”. Być może warto zawiesić na kołku plany i marzenia o tych najdalszych wyjazdach. Być może warto wrócić raz jeszcze do miejsc i regionów bliższych geograficznie, poznanych pewnie wcześniej, ale wartych powtórnego odkrycia. Jest ich wiele. Jednym z nich jest niewątpliwie Wenecja. Miasto legenda. Jedyne takie w swoim rodzaju. Miasto, w którym można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Miasto znane ze swych znakomitych zabytków jak chociażby Plac San Marco i przylegającej do niego Bazyliki pod tym samym wezwaniem, gdzie dominuje złoto, mozaiki, złoto, marmur, , złoto, złoto…To znane atrakcje. Wielu pewnie fotografowało się także na tle Pałacu Dożów, bo to przecież najbardziej rozpoznawane budowle i najbardziej „turystyczna” część Wenecji.

Tymczasem Wenecja to także rozległe rejony wąskich uliczek i kanałów z przylegającymi do nich domami, sprawiającymi wrażenie że rozmawiają ze sobą po cichu, i że ich głos niesie się echem po kanale Grande. Wieczorem, gdy uspokoi się woda przyglądają się w jej zielonym lustrze. Bo Wenecja to miasto dwóch światów, świata realnego i tego drugiego, odbitego w wodach laguny. Jest to świat kościołów modlących się od wieków, pałaców błyszczących złotem i mozaikami. Świat domów szemrzących historie weneckich kupców i „żon wyczekujących” z utęsknieniem ich powrotu. Gondolierów śpiewających o zamorskich wyprawach Marco Polo. Świat ten kołysze się łagodnie w rytm wioseł płynących gondoli, faluje, by w karnawale zabłysnąć oczami weneckiej maski.

W świecie rzeczywistym z Canale Grande wynurzają się kamienice wykończone marmurową koronką i wyrastają wilgotne Ogrody pełne tajemnic. Te tajemnice i sekrety Wenecjan powielane na tafli wody, pulsują w rytm przypływów i odpływów i przydają miastu atmosfery starej, kolorowej bajki, którą się śpiewa, a nie opowiada. Bajki, w której każdy człowiek prócz własnego cienia,ma jeszcze brata w lustrze wody…

Przypomina o tym także każdy most i mostek. Najsłynniejszy z nich to Most Westchnień, z którym wiąże się także więzienna historia legendarnego Casanovy. Most zyskał swój przydomek od pełnych żałości westchnień więźniów zmierzających do swych cel po zapadnięciu wyroku. Do dziś wzdychają na nim ci, którzy pragnęliby w duchu powrócić jeszcze do miasta na wodzie. Może to dobry czas, aby powrócić do Wenecji raz jeszcze. Tym razempo to by podejrzeć to miasto bardziej „od kuchni”.

ZAMÓW NEWSLETTER