Położony na równiku Ekwador jest ucieleśnieniem wszelkich potocznych wyobrażeń o tropikach i Egzotyce. To niezwykle fascynujący kraj, którego terytorium sięga daleko w głąb Dżungli Amazońskiej, zwanej tutaj selwą.

Pasażerowie samolotów lecących do Quito z wschodniego kierunku, przez dłuższy czas mogą obserwować wszechogarniający ocean zieleni rozciągający się na dole. To ,,zielone piekło’’ Amazonii, straszne i piękne ze wskazaniem na ten drugi przymiotnik.

Ale Ekwador to także dominujące w krajobrazie wulkany z Cotopaxi na czele, który jest celem wielu ambitnych obieżyświatów udających się do tego kraju. U podnóża wulkanów natomiast często występują ciepłe wody mineralne o składzie tak niezwykłym, że wystarczy choćby godzina moczenia się aby nastąpił zauważalny efekt terapeutyczny. Kilka godzin przez kilka dni uwalnia od melancholii, bólów stawów, strzykania w lędźwiach itp. Dwutygodniowa kuracja czyni człowieka prawie zupełnie nowym, tryskającym humorem, energią oraz entuzjazmem. To metoda w sam raz na leczenie po-covidowej traumy, której efektom w sposób świadomy lub nieświadomy podlega prawie każdy.

Jest takie miejsce w Ekwadorze, nazywa się Banios i warto tam się udać, choćby miało się to odbywać na kolanach…

Ale nie z samego Banios słynie ten kraj. Należące do Ekwadoru, wsypy Galapagos są ziemską namiastką pochopnie utraconego raju. Niezwykła szkoda, że Ewa tak skutecznie skusiła Adama… Jeżeli choćby w połowie raj był (lub jest) podobny do Galapagos to uczyniła nam ona swym występkiem wielką krzywdę… Jakie jest zatem Galapagos? Niepodobne w żaden sposób do jakiejkolwiek innej części świata. Endemiczna fauna i flora, kryształowe wody, ptaki łaszące się do nóg wędrownych przybyszów zupełnie jak koty to idylliczne obrazki, które zapamięta się na zawsze. Nie ma już takiego miejsca na świecie. Człowiek w swej niezaspokojonej, rozbuchanej do granic rozsądku chciwości oraz niepochamowanym pędzie do coraz większej konsumpcji niszczy planetę. Jednakże Galapagos udało się uchronić. To jedyne takie miejsce na Ziemi, prawdziwe sanktuarium przyrody gdzie człowiek ma wyznaczone proporcjonalnie miejsce w szeregu wspólnie z innymi przedstawicielami fauny i flory ożywionej.

Każdy kto choć raz przybył na Galapagos zaraz po dotknięciu stopą tego unikatowego skarbu ziemi będzie powtarzał w myślach jak mantrę dwa słowa ,,chwilo trwaj!’’.
Każdy, kto rezygnując z nowego futra, płotu, telewizora 5-tej generacji czy też wystawnej kreacji (która często bardziej szpeci niż zdobi) uda się w to miejsce, nie będzie żałował. Dozna za to zapewne swoistego olśnienia, że są jeszcze takie rewiry, o których po powrocie do kraju nie bardzo da się opowiedzieć znajomym. Nie da się ująć w słowach tego, jak tu jest naprawdę, bo trudno byłoby znaleźć dostateczną i trafną ilość określeń aby stworzyć obraz równie piękny, dający pełne wyobrażenie o wyjątkowości tej krainy. Nie da się, trzeba się tu po prostu osobiście udać aby wszystkimi zmysłami, całym aparatem percepcyjnym chłonąć tamtejszą, nadzwyczajną rzeczywistość.

Symbioza między człowiekiem a światem zwierzęcym jest tam tak daleko posunięta, że implikuje to różne, komiczne wręcz sytuacje. Pamiętam zdarzenie kiedy moja żona Alicja z córką Magdą weszły wykąpać się w krystalicznych wodach oceanu. Weszły tylko na chwile, jednak to wystarczyło by ich ręcznik został zajęty przez dorodną fokę, wyginającą wdzięcznie swoje ciało na ich ręczniku. Cóż miały czynić? Położyły się obok znamienitej towarzyszki plażowania i spędziły tak razem następne pół godziny. Takie przygody spotkają was tylko na Galapagos!

ZAMÓW NEWSLETTER